Gdy tak wylegiwałam się i nic nie robiłam, usłyszałam dzwonek do drzwi, który zmusił mnie do podniesienia się. Podreptałam do wejścia i wpuściłam gościa do środka, mojego brata. Wiedziałam, że miał przyjechać, ale spodziewałam się go jakoś później. Chciał zabrać ode mnie jedną sokowirówkę. Ich się zepsuła, a ja w mieszkaniu miałam dwie. Jedną, którą kupiłam już dawno i drugą, którą raz wygrałam w jakimś losowaniu. Jedną mogłam im odstąpić. Moja bratowa uwielbiała kombinować z owocami, mieszać ich smaki i później częstować wszystkich dookoła, więc to urządzenie było dla niej podstawową rzeczą.
- Nie wejdziesz dalej? - zapytałam, idąc do kuchni po pudełko z urządzeniem, a ten został w przedsionku.
- Wpadłem tylko przejazdem, Coś ty taka jak z krzyża zdjęta? Myślałem, że będąc z Rafą ciągle tryskasz radością. - zaśmiał się i oparł bokiem o ścianę.
- O to się nie martw. - Uśmiechnęłam się lekko i postawiłam obok niego pudełko. - Jestem wykończona po treningu, po prostu. - Wzruszyłam ramionami.
- Wiesz co, Thaisa? - Nacho spojrzał tak na mnie inaczej, a ja usiadłam na niskiej szafce na buty, która stała przy ścianie obok drzwi. - Cieszę się, że jesteś zakochana. Wpadłaś po uszy.
- No hej, wcale nie! - Oburzyłam się. Wewnątrz siebie wiedziałam, że jestem zakochana i jest mi dobrze z Rafinhą, ale na głos to brzmiało całkiem inaczej!
- A jak? - Prawie wybuchnął śmiechem. - Uspokoiłaś się, częściej uśmiechasz i to widać, że ciągle o nim myślisz.
- Głupoty pleciesz, Nacho. - Machnęłam ręką. - A może to tylko zwykła podpucha? To był pomysł Livii!
- To znaczy? - Zmarszczył brew.
- To znaczy, że miałam się zakręcić wokół kogoś grzecznego i kogo byś lubił, byś mi odpuścił to wszystko, by sponsorzy dali mi spokój z tamtym wyskokiem, a Rafa nadał się idealnie do tego! - Kiwnęłam głową, a on udał chwilę powagi, po czym zaczął się śmiać.
- Wybacz siostrzyczko, ale gdybym cię nie znał, to może bym ci uwierzył. - mówił zadowolony. - Masz swój charakterek, zgrywasz niegrzeczną, ale nie byłabyś w stanie tak kogoś wykorzystać. - Wlepił we mnie wzrok, a ja tylko westchnęłam. Miał całkowitą rację, nie mogłam się z nim o to kłócić. Uśmiechnął się znów do mnie i usiadł obok. - To jak to w końcu jest?
- Fakt, Liv to wymyśliła, ale wyśmiałam ją. W sumie też dopiero sobie o tym przypomniałam... Później ta cała znajomość z Alcantarą sama tak się potoczyła, że zostaliśmy parą. - dodałam. - Może nie wiem co to znaczy kochać faceta, bo wcześniej nigdy nie byłam zakochana, ale czuję się inaczej przy Rafinhi, to świetny facet i nie wyobrażam sobie jakby to było teraz bez niego.
- No widzisz... - Objął mnie ramieniem. - Przyznanie się nic nie kosztuje. - Ucałował mnie w czubek głowy. - Wiesz... Ja też ci coś zdradzę, ale nie przyznawaj się Pauli, że wiesz, bo mi urwie głowę! - zaczął, a ja spojrzałam na niego pytająco. Nabrał powietrza w płuca i wypiął dumnie pierś. - Zostanę ojcem. - powiedział zadowolony, a ja aż pisnęłam i uwiesiłam się na ramieniu brata.
- Będę ciocią! - zawołałam i ucałowałam go w policzek. - Bardzo się cieszę, Ignacio!
Popołudniu spotkałam się na mieście z Sarą, której obiecałam pomóc w poszukiwaniach kreacji na przyjęcie zaręczynowe jej starszej siostry. Przez ten cały czas praktycznie zerkałam na swój telefon, na którym niestety nie było żadnego powiadomienia o nieodebranym połączeniu czy wiadomości. Napisałam wcześniej do Rafinhi czy spotkamy się wieczorem, ale nie odpisywał, ale to zazwyczaj to on zasypywał mnie wiadomościami gdy się nie widzieliśmy. Dziś było cicho, ale tłumaczyłam to tym, że pewnie wyszedł z chłopakami czy ojcem, rzucił gdzieś telefon lub po prostu nie ma czasu.
Po spotkaniu z koleżanką postanowiłam pójść do mieszkania mojego chłopaka. Nasze zakupy zakończyłyśmy w miejscu, które nie było bardzo daleko od osiedla, na którym mieszkał Alcantara, więc wybrałam spacer.
Miałam klucze do jego mieszkania, więc do klatki weszłam bez problemu. Z resztą on do mnie też miał. Tak było wygodniej. Wyskoczyłam szybko po schodach, mijając sąsiada Rafinhi, który schodził wraz ze swoją pięcioletnią córeczką i psem. Nacisnęłam na klamkę drzwi do mieszkania. Były otwarte więc od razu weszłam.
- Rafinha! - zawołałam, ale nie usłyszałam jego odpowiedzi, tylko odgłosy z telewizora. - Rafa! - Powtórzyłam, ale po raz kolejny mi nie odpowiedział. Weszłam w głąb mieszkania i zobaczyłam go, siedzącego przy wysepce z butelką owocowego piwa w ręce i wpatrującego się w niewielki ekran telewizora, wbudowanego w szafkę kuchenną. - Cześć, nie słyszałeś jak wołałam? - Usiadłam tuż obok niego.
- Hej. - odpowiedział cicho i dokończył to co miał w butelce, nie odrywając wzroku od ekranu. Był dziwny. A nawet bardziej, niż dziwny... To tak jakby nie on.
- Rafa, czy coś się stało? - Zmarszczyłam brwi. On po prostu wstał, odłożył butelkę obok kosza na śmieci, obszedł wysepkę i wyłączył telewizor. Całe jego zachowanie mi nie pasowało.
- A jak myślisz? - Podparł się dłońmi i spojrzał na mnie, a mnie całą aż zmroziło. Nie miałam pojęcia o co mogło mu chodzić. Żadnych grzechów nie pamiętam! Wzruszyłam ramionami i pokręciłam głową, czekając na jego dalsze słowa. - Jak to było? - zaśmiał się kpiąco pod nosem. - "Miałam się zakręcić wokół kogoś grzecznego i kogo byś lubił, byś mi odpuścił to wszystko, by sponsorzy dali mi spokój z tamtym wyskokiem, a Rafa nadał się idealnie do tego!" - mówił z dokładnie taką samą intonacją jak ja rano. Szczerze? Wmurowało mnie. Otworzyłam szeroko oczy, wpatrując się w niego.
- Rafinha, ale ja... - zaczęłam.
- Następnym razem sprawdzaj czy domykasz drzwi lub rozmawiaj ciszej. - warknął, a ja otworzyłam usta. Musiał przyjść do mnie i usłyszeć kawałek mojej rozmowy z Nacho, a to wyrwał po prostu z kontekstu.
- Rafael, ale nie usłyszałeś wszystkiego.. - zająknęłam się, a on prychnął.
- I wiesz, chyba nie chciałbym słyszeć wszystkiego. - Był zły, wściekły i za razem rozbity. Ja chyba tak samo. Otworzyłam buzię i chciałam coś jeszcze dodać, ale on uniósł dłoń, przerywając mi. - Nie mam ochoty w tym momencie na kłótnie, więc po prostu wyjdź. - powiedział ostro, wbijając przy przy tym nóż w klatkę piersiową.
- To nie jest prawda, Rafa! - pisnęłam, a on spuścił wzrok.
- Proszę cię, wyjdź i już nie przychodź. - dodał ciszej i już na mnie nie spojrzał. Podniosłam się jakby w spowolnionym tempie. Nawet jak na niego patrzyłam, takiego poważnego i opanowanego, wszystko płynęło wolniej. Odwróciłam się i skierowałam do drzwi wyjściowych. Chyba nie docierało do mnie jeszcze to co przed chwilą się stało. Jakoś nie miałam nawet siły, by cokolwiek powiedzieć, wykrzyczeć, że to nieprawda. Że to co powiedziałam bratu, było zwykłą ściemą, że później się przyznałam jak to jest naprawdę. Zeszłam wolno na dół, nie zwracając uwagi na nic. Pod budynkiem złapałam wolną taksówkę i podałam kierowcy swój adres. Przez całą drogę wpatrywałam się tępo w przemijające ulice miasta, wyobrażając sobie na milion sposobów co mogłam zrobić, jak się wytłumaczyć, by Rafinha mi uwierzył. W głowie mogłam sobie snuć takie scenariusze, ale naprawdę nie zrobiłam nic. Pomyślałam też o tym, że to wina Nacho, bo on zaczął ten temat, a za chwile zrzuciłam wszystko na Liv, bo to był jej pomysł. Jednak skarciłam się w duchu przez to. To była niczyja wina, głupi przypadek, że piłkarz pojawił się w złym momencie, w złym miejscu i wyłapał to co nie powinien, jeszcze nie zostając do końca i tworząc sobie swoją prawdę.
Weszłam do swojego mieszkania i od razu skierowałam się do mojego miejsca ćwiczeń. Owinęłam dłonie specjalnym elastycznym bandażem i podeszłam do worka treningowego. Przybrałam postawę i zaczęłam uderzać w niego z całej siły. Chciałam wyrzucić z siebie całą energię i wszystko co złe, co dziś się wydarzyło.
Nawet nie wiem ile tak uderzałam i kopałam w ten worek, ale czułam, że zaczynam opadać z sił, a cała byłam mokra od potu. W pewnym momencie przestałam i przytuliłam się do wiszącego materiału wypakowanego po brzegi w ścinki i piasek. To był mój pierwszy worek, domowej roboty. Na nim zaczynałam, więc chciałam go mieć przy sobie w nowym mieszkaniu.
Czułam się bezsilna i taka... sama. Chciało mi się płakać, beczeć i wyć. To było okropne uczucie.
Po woli zaczęłam się zsuwać na ziemię, aż całkowicie na niej usiadłam, podkulając kolana pod brodę i zwijając się w kulkę. Poczułam łzy pod swoimi powiekami, a na po chwili na swoich policzkach. Zaczęłam szlochać ze spuszczoną głową i schowaną twarzą w kolanach.
Takie krótkie.. Ale kompletnie nie wiedziałam co jeszcze dopisać do tego rozdziału.
Właśnie skończyłam miesiąc praktyk i czas wrócić na dwa tygodnie do szkoły. To będzie koszmar... I tak sobie myślę, dlaczego jest tutaj coraz mniej komentarzy? :(
Się porobiło. Szkoda że tak to wyszło. Mam nadzieję że sobie wszystko sobie wyjaśnią i będzie między nimi dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę.
xoxo
A mówiłam, że jest zbyt pięknie! Szkoda, że się tak porobiło ale czuje, że wszystko się wyjaśni.. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBiedna thaisa i biedny rafa wsumie. Muszą się pogodzić bo razem są slodcy.: P. Świetny rozdział: )
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że jest zbyt pięknie i że Rafa musi w końcu dowiedzieć się o tym pomyślę Liv... :/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że wszystko się miemięmiędzy nimi ułoży!
Czekam na następny!
Pozdrawiam,
Ana :)
*między ;)
UsuńMam nadzieję że się pogodzą w takim stylu w jakim Barcelona zakończyła sezon:-)
OdpowiedzUsuńSzlakk czemu to jest takie genialne? ;00; Niesamowite Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na next ^^
OdpowiedzUsuńDobrze ze coś się popsuło bo już nudno było :)
OdpowiedzUsuńNa to czekałam :) ! Zwrot akcji, czyli to co najbardziej lubie :)! Czekam na dalsze rozdziały ;).
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam ten wpis o komentarzach to pomyslalam sobie, ze ja w sumie pierwszy raz komentuje jakis twoj rozdzial a czytalam WSZYSTKIE opowiadania ;). Uwielbiam to jak piszesz :). I musze sie przyznac ze bylas dla mnie swego rodzaju inspiracja poniewaz sama po przeczytaniu twoich opowiadan zaczelam cos pisac :). Jak narazie tylko dla siebie ale mam wrazenie ze bardzo mi to pomoglo w ciezkim momencie mojego zycia :). Jestes najlepsza :) !!! Pozdrawiam.
Ojej, to kochane :) Bardzo dziękuję za takie słowa i cieszę się, że ktoś także zaczął pisać dzięki mnie.
UsuńCudowny rozdział ♡♥
OdpowiedzUsuńMam coś złe przeczucia co do walki :\
Czekam na NN ☆
Już wracam! Kompletnie nie wiem, ile stąd komentowałam, a ile nie, ale szkoła to zabójca i niestety pod koniec roku moja beznadziejna wychowawczyni się uparła, że muszę mieć pasek, bo jak nie, to zadzwoni do mojej mamy i powie jej, że nie chcę się uczyć. Czy to jest w ogóle normalne? ;-;
OdpowiedzUsuńBiedna Mała. Wiedziałam, że coś tutaj poknocisz, ale jeszcze nie do końca wiedziałam, co! Ale uduszę! Normalnie znajdę i uduszę. Szkoda mi ich, bo są naprawdę genialną, wręcz stworzoną dla siebie parą. Idealnie się uzupełniają - on grzeczny chłopak, który umie oczarować, ona ciągle wdająca się w konflikty dziewczyna, która nigdy nie była w żadnym związku. Aż do teraz. No i się wszystko posypało. Niemniej jednak historia jest niebanalna :) A i za kreację postaci masz sześć plus, choć czego innego się można było po Tobie spodziewać? :)
wspaniałe! Czekam na dalsze części i teraz powinnam już czytać na bieżąco. Witamy wakacje! ;')
Pisz kolejny natychmiast! :)
OdpowiedzUsuńkiedy bedzie kolejny rozdzial ?!?!?!??!?!?!?!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spóźnienie z komentarzem, ale ostatnio nie mam czasu nawet dla siebie. Dobra notka, w końcu musiało się coś zmienić, bo jakże by inaczej mogło być.
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji! Lecę, i może wkrótce uda mi się zostawić jakiś ambitniejszy komentarz.