wtorek, 24 marca 2015

cuatro: la curiosidad

  Wstałam dosyć dziwnie wcześnie, jak na mnie i postanowiłam trochę pobiegać. Brakowało mi wszystkich treningów, ale biegać mogę. Ubrałam dresy i wyszłam z domu. Najpierw po woli wybiegłam z osiedla, a później skierowałam się do parku. O tej porze, prócz ludzi śpieszących się do pracy, skracających sobie drogę przez park, byli tylko biegacze. Było ciepło i słonecznie, więc spotkałam ich sporo. I wtedy nagle ogarnęła mnie jedna myśl... Czy jeżeli piłkarze mają rano treningi, to czy też wcześniej wstają by sobie pobiegać i utrzymać kondycję? W sumie nie wiem czemu o tym pomyślałam. Piłką nożną interesowałam się tylko trochę, a tych wszystkich piłkarzy kojarzyłam z widzenia przez mojego brata, który dosłownie jest maniakiem tego sportu. I nie wiem czemu też w tym momencie pomyślałam o Rafinhi... Nie, to za wiele! Koniec myślenia o piłce i piłkarzach! Thaisa, masz się skupić na wyzdrowieniu i przygotowaniu się do walki!
Po czterdziestu minutach byłam już na plaży, gdzie przesiedziałam całkiem długo. Było już koło dziesiątej gdy pojawiłam się z powrotem pod domem, gdzie spotkałam Livię.
   - Ja to mam wyczucie kiedy przyjść - wyszczerzyła się dziewczyna, a ja wstukałam kod by otworzyć drzwi.
   - To zależy - popatrzyłam na nią. - Co tak wcześnie? - zapytałam, wchodząc po schodach.
   - Bo chciałam ci wcześniej o tym powiedzieć, byś mogła się przygotować!
   - Ale do czego? - zmarszczyłam czoło.
   - Spokojnie, po kolei - uśmiechnęła się. - Marc już jest na treningu i tam okazało się, że jego któryś kumpel robi domówkę pożegnalną, bo ma być na jakimś wypożyczeniu i zaprasza mnie bym mu towarzyszyła. Poprosił mnie też o twój numer.
   - A na co Bartrze mój numer? - znów zrobiłam głupią minę i włożyłam klucz do drzwi, by otworzyć swoje mieszkanie.
   - Nie Bartrze, a Rafinhi! Chce cię zaprosić, ale oczywiście nic o tym nie wiesz! - wycelowała we mnie palcem. - Więc spodziewaj się popołudniu telefonu od niego - uśmiechnęła się słodko. - Czyli dziś się bawimy! 
   - Czyli Nacho jak się dowie, znów będzie mruczał... 
   - Nie będzie, bo to przecież prywatna zabawa w domu piłkarza. I pewnie będą tam sami piłkarze i ich laski, a nawet jeżeli coś by się podziało, to sami się nie wydadzą - Wywróciła oczami. 
   - No dobrze. Więc jeżeli zadzwoni to się zgodzę, okej? Zadowolona? 
   - Bardzo - powiedziała wyszczerzona Livia i zaczęła grzebać w mojej lodówce. Czasami jej zazdrościłam... Mogła jeść i jeść, a wcale nie tyła! Gdyby ktoś zobaczył ile ona w siebie ładuje, nigdy by nie powiedział, że jest modelką!

   Odłożyłam na szafkę tusz do rzęs i jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam na sobie czarne rurki, biały, długi top i jasnoniebieską jeansową kurtkę. Poprawiłam jeszcze swoje rozpuszczone włosy i w tym momencie usłyszałam brzęk swojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam wiadomość od Rafy, że czeka już pod blokiem. Zabrałam więc małą, czarną torebkę na pasku i schowałam do niej telefon i portfel, a klucze wzięłam do ręki.
  Faktycznie, Rafael zadzwonił do mnie zaraz po swoim treningu i na początku trochę czarował, flirtował i dopiero później zapytał czy wybiorę się z nim na imprezę do Tello, który wyjeżdża do Porto razem ze swoją dziewczyną i córeczką. Tak jak obiecałam przyjaciółce, zgodziłam się i umówiłam z Rafą, że po mnie przyjedzie.
  Wyszłam z budynku i od razu zauważyłam piłkarza, opartego o maskę dużego i szarego audi. Miał na sobie jeansy i biały T-shirt, więc od razu w myślach stwierdziłam, że udało nam się dziś do siebie dopasować... Wizualnie!
  Podeszłam do niego i przywitałam się, całując go w policzek. Pośpieszył się i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zaczekał chwilę aż wsiądę i zamknął je za mną, po czym dopiero wsiadł na miejsce kierowcy.
   - Ślicznie wyglądasz, wiesz? - uśmiechnął się szeroko, patrząc na mnie.
   - Dziękuję - spojrzałam na niego. - Muszę przyznać, że ty też niczego sobie - zaśmiałam się.
   - Starałem się - Puścił do mnie oczko i wyjechał z miejsca parkingowego. - Nawet się ogoliłem! - dodał dumnie.
   - Dla mnie? - zaśmiałam się. - Inaczej byś tego nie zrobił? - Nadal się śmiałam,
   - No wiesz, ja i tak robię to częściej niż mój brat, bo nasza mama się śmieje, że czasem trzeba go ganiać z maszynką - odparł rozbawiony.
   - Jeżeli o mnie chodzi, to wcale nie musisz tego tak często robić - powiedziałam tajemniczo.
   - Czyżbym wyczuł aluzję? - zapytał niskim tonem, a ja się tylko uśmiechnęłam pod nosem i już się nie odzywając, wbiłam wzrok w szybę. Niewinny flirt? Gdy Rafa jest w pobliżu, to samo tak jakoś wychodzi!
  Pojawiliśmy się razem w mieszkaniu napastnika i od razu zostałam wszystkim przedstawiona. Dostałam do ręki szklankę z drinkiem i nakazano mi się od progu dobrze bawić. Livia z Marciem byli już na miejscu, więc nie miałam problemu z wkręceniem się w towarzystwo.
  Tańczyłam, rozmawiałam z innymi i faktycznie dobrze się bawiłam, ale w pewnym momencie poczułam, że muszę chwilę ochłonąć, a poza tym, poczułam swój nadgarstek... Wyszłam do kuchni, gdzie było pusto i było uchylone okno. Oparłam się o szafki i nalałam sobie czystej wody do szklanki i wbiłam wzrok w okno, patrząc na ulicę.
   - Tutaj jesteś - Usłyszałam głos Rafaela, który wszedł do pomieszczenia.
   - Chciałam chwilę odsapnąć - uśmiechnęłam się do niego. - Jak się bawisz?
   - Dobrze, ale zazwyczaj tak jest na naszych imprezach - wyszczerzył się. - Mamy swoje towarzystwo, czasem pojawiają się nowe twarze. Tym razem to ty i Liv - dodał i oparł się obok mnie. - A ty, jak się bawisz?
   - Jest fajnie, bo pomimo tego, że widzę większość po raz pierwszy, nie czuję się obco.
   - Bardzo się cieszę. Na następną, u kogokolwiek będzie, też jesteś zaproszona.
   - Trzymam za słowo - zaśmiałam się, wytykając mu palcem w klatkę piersiową, a ten przesunął się tak, że stanął dokładnie naprzeciw mnie i tak przeszywająco spojrzał.
   - Możesz być pewna, że dotrzymam słowa - uśmiechnął się słodko i miarowo przybliżył. Byłam prawie pewna, że za chwilę mnie pocałuje. Lekko przygryzłam dolną wargę i czekałam aż to zrobi. Pewnie gdybym o tym wcześniej pomyślała, przerwałabym to, ale teraz czuję, że nie potrafiłabym zaprotestować.
   - Ej, widzieliście może... - Usłyszeliśmy głośny głos Deulo, który wparował do kuchni i tak nagle od siebie odskoczyliśmy. - Perdon, chyba przeszkodziłem.. - dodał i wrócił z powrotem do reszty, a ja spojrzałam z lekkim uśmiechem na pomocnika, a on odpowiedział mi tym samym.
   - Chodźmy zatańczyć - powiedziałam, złapałam go za rękę i pociągnęłam do dużego pokoju. No i nici były z romantycznego pocałunku!

   Otworzyłam oczy, bo zdawało mi się, że ktoś puka do drzwi. Chwilę nasłuchiwałam, ale to się nie powtórzyło, więc z powrotem zamknęłam powieki, ale jednak usłyszałam to ponownie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Livia, która u mnie nocowała, właśnie się obudziła i cicho jęknęła. Wczoraj wróciłyśmy we dwie do mnie taksówką, bo ta posprzeczała się trochę z Marciem, bo ponoć za długo tańczyła z jego kolegami.. Szczerze? Wyśmiałam ich razem z Rafą, ale jednak zabrałam ją do siebie.
   - Otwórz, bo mnie zaraz coś trafi - mruknęła.
   - Sama sobie otwieraj - warknęłam i nakryłam głowę poduszką.
   - To twoje mieszkanie - odparła i zabrała ze mnie całą kołdrę, owijając się nią w klasyczny kokon. Wypuściłam całe powietrze z płuc i zwlekłam się z łóżka, zeszłam na dół po schodach i już nawet nie zważając na to, że wyglądam pewnie jak upiór z opery, podeszłam do drzwi i otworzyłam. W progu zobaczyłam samego Marca Bartre.
   - Serio? - jęknęłam. - Nawet już nie pytam skąd masz mój adres - zauważyłam. - I tak, jest u mnie - Wywróciłam oczami, wyprzedzając każde jego słowa, które pewnie chciał wypowiedzieć. Cofnęłam się i wpuściłam go do środka. Wszedł, pokierowałam go na antresolę i sama weszłam do swojej kuchni by napić się soku. Oparłam się łokciami na blacie wysepki, piłam sok pomarańczowy i słuchałam jak Livia wylewa do piłkarza swoje żale. Ten ją wysłuchał, przeprosił, powiedział, że nie miał racji, chyba był buziak na zgodę i po chwili zeszli na dół. Stwierdziłam, że jak już tutaj są, to zapraszam ich na śniadanie, więc Livia zamknęła się w łazience by się ogarnąć, a ja nagoniłam jej piłkarzyka do pomocy przy robieniu tostów.
   Gdy już wyszli, ja postanowiłam iść pod prysznic, przebrać się i wyjść gdzieś na miasto. Najpierw odwiedziłam ludzi na salce, posiedziałam chwilę i udałam się w dalszą drogę. W galerii spotkałam Paulę, moją bratową, która wyciągnęła mnie na wspólne zakupy, później obiad i jeszcze do fryzjerki, którą miała umówioną już od dawna. Takim oto sposobem zleciała mi większa połowa dnia.
 Zajechałyśmy jej samochodem pod ich dom, gdzie na podjeździe stało obce auto, które zapewne należało do któregoś z klientów mojego brata.
   - Paula, nie przeszkadza ci to, że przez twój dom przewijają się obcy ludzie? - zapytałam. Ignacio miał gabinet w domu i tam przyjmował swoich klientów, przedstawicieli sponsorów i innych. Moim zdaniem, to jak jakby nie oddzielał pracy od domu, choć wiedziałam, że potrafił to robić.
   - To zależy, ale przyjmuje ich wszystkich przeważnie wtedy gdy sama jestem w pracy. Tylko czasami zdarza się, że umawia się na popołudnia - Wzruszyła ramionami. - Ale wspominał ostatnio, że wynajmie coś małego na swoje biuro.
   - Myślisz, że chce zrobić taką karierę jak twój ojciec? - zaśmiałam się.
   - Oj, życzę mu tego! - odpowiedziała tym samym, po czym zabrałyśmy wszystkie siatki oraz paczki i ruszyłyśmy w stronę domu. Weszłyśmy do środka i zostawiłyśmy wszystko w przedpokoju. Paula zabrała jeden niewielki worek z kilkoma produktami do kuchni, a ja wyszłam na taras. Dzień był przepiękny, ale i bardzo upalny. Nawet nie chcę wiedzieć ile stopni jest w cieniu, ale miałam wrażenie, że zaraz zacznę się topić!
   - Gorąco! - jęknęłam, gdy Paula również wyszła na zewnątrz. Zaśmiała się, a ja położyłam się na leżaku i zamknęłam oczy, wystawiając buzię do słońca. Zawsze byłam blada! Nawet gdybym spędziła na opalaniu cały dzień, nadal będę taka sama! Nie cierpiałam tego, bo w lecie odróżniałam się od innych, zawsze ładnie opalonych dziewczyn. Tak, odmieniec to ja!
   - Thaisa, chyba możemy na to jakoś zaradzić - Usłyszałam śmiech Pauli i zanim się zorientowałam, poczułam na sobie strumień lodowatej wody. Zerwałam się na równe nogi i dopiero wtedy zauważyłam, że moja bratowa celuje we mnie pistoletem z węża ogrodowego. Zaczęłam uciekać, a ona mnie gonić. Później ja odebrałam jej wąż i stałam się katem.
  Do domu weszłyśmy całe roześmiane i przemoczone do suchej nitki, ale przyznam, że bawiłyśmy się świetnie! Niczym wariatki. Przeszłyśmy przez cały salon, zostawiając mokre ślady i gdy weszłyśmy do przedpokoju, w tym samym momencie ktoś schodził po schodach z piętra, a my jak te dwie sieroty stałyśmy na środku, mając nadzieję, że staniemy się przeźroczyste i nikt nas nie zobaczy!
  Pierwszy zszedł starszy ciemnoskóry mężczyzna, który nie krył zdziwienia, widząc nas. Jednak, przynajmniej ja, byłam w większym szoku, kiedy drugą osobą, która zeszła był Rafinha, który na mój widok zaczął się uśmiechać.
   - Cześć - powiedział wyszczerzony do nas.
   - Dziewczyny! - Trzecią osobą, która zeszła był mój brat, który na nasz widok o mało nie wybuchnął śmiechem. - Dlaczego jesteście całe mokre?
   - Postanowiłyśmy się trochę.. schłodzić - odpowiedziała Paula, spoglądając na mnie.
   - Tak czy siak - zaśmiał się Nacho. - To moja żona Paula i siostra Thaisa - zwrócił się do starszego, a ja spojrzałam na piłkarza. Nadal uśmiechał się pod nosem, ciągle mnie obserwując. Ja wiem, że obie byłyśmy mokre i to jest wprost wymarzony widok dla faceta, ale mógł sobie odpuścić przy Nacho! - To jest Mazinho, tato Rafy. Chcieliśmy jeszcze obgadać pewne szczegóły - dodał i wskazał na starszego faceta.
   - Bardzo miło mi poznać - powiedział mężczyzna i najpierw uścisnął dłoń Pauli, a następnie moją. - Muszę się przyznać, że słyszałem już co nieco od syna o tobie - uśmiechnął się do mnie. I tu się zacięłam! Rafinha już zdążył mu cokolwiek powiedzieć i to on mnie?! Spojrzałam na chłopaka, który lekko spuścił głowę, ale nadal się uśmiechał. Za to mina mojego starszego braciszka była bezcenna! Dlaczego? Zapewne z samego faktu, że Alcantara z jakiegoś powodu w ogóle o mnie mówił i to swojemu ojcu!
   - Mi również miło pana poznać - Prawie wydukałam.
   - Wystarczy Mazinho lub Iomar - Machnął ręką, a ja skinęłam głową. Nacho później odprowadził ich do wyjścia, ale pomimo tego, wciąż czułam na sobie wzrok Rafaela.
   - Mała! - krzyknął Herrera, kiedy tylko tamci wyszli.
   - Co znów?! - jęknęłam. - Zawsze wszystko ja, a tym razem to twoja żona zaczęła!
   - Ale ja nie o tym - zaśmiał się. - Czy ty i Rafinha coś...
   - Nie! - odparłam automatycznie, otwierając szeroko oczy. - Ale jeżeli coś się zmieni, to obiecuję, że pierwszy się o tym dowiesz, okej? - Wywróciłam oczami, a on w tym momencie spojrzał na mnie pytająco. Na szczęście zanim cokolwiek zdążył dodać, Paula pociągnęła mnie za sobą na górę, twierdząc, że powinnyśmy się wysuszyć i założyć inne ubrania.

czwartek, 12 marca 2015

tres: un juguete mas

 Weszłam do kawiarenki, w której zawsze umawiam się z Livią. Od razu rozejrzałam się po wnętrzu i zdałam sobie sprawę, że przyszłam przed nią, więc zajęłam stolik w kącie. Lubiłam to miejsce, bo zawsze było tu spokojnie, pomimo tego, że bywało tutaj sporo ludzi. Panował tutaj swojego rodzaju czar, którego nie potrafiłam całkowicie określić. Ściany były pomalowane na jasne barwy, było tutaj dużo zdjęć miasta.. Po prostu mi się podobało.
  Niestety potwierdzam to, że nasze pokolenie jest po prostu uzależnione od telefonów, bo pierwsze co zrobiłam po zajęciu miejsca, wyjęłam komórkę z torby i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Zaraz potem pojawiła się Livia, a tuż za nią kelnerka, która zabrała nasze zamówienie. Dwa razy szarlotka z lodami, czarna kawa dla niej i Mocha dla mnie.
   - No i opowiadaj jak tam wczoraj było u Nacho - zaczęła od razu modelka, a ja jakby na zawołanie wywróciłam oczami.
   - Na dzień dobry dostał ochrzan - kiwnęłam głową. - A później się okazało, że to wszystko widzieli Rafinha i Deulofeu..
   - Co? - spojrzała na mnie zaskoczona. - Co Rafa i Deulo robili w domu Ignacio?
   - Mój braciszek ich teraz reprezentuje - wytłumaczyłam. - I z niego zaczyna się robić szycha, ale to nie o tym mowa.. Później gdy już poszli, urządził mi pogadankę.
   - No to opowiadaj - dziewczyna pokiwała głową.
  - Oczywiście miał żal, że go okłamałyśmy z tą imprezą i to, że mam na jakiś czas się nie wychylać..
   - Ale nic nie zrobiłaś. Wyszłaś tylko pobawić się ze znajomymi! - powiedziała lekko poirytowana.
   - Livia, znasz przecież mojego brata! Lampka nad głową mu się zaświeciła, gdy tylko sponsorzy zobaczyli ten filmik. Najbardziej pluli się ci z Adidasa, a Nacho jest przewrażliwiony. Według niego mam się stać grzeczna w trybie natychmiastowym.
   - On sam w to wierzy? - mruknęła. - Ty na grzecznie nie usiedzisz pięć minut!
   - Faktycznie Liv, pomagasz.. - wywróciłam oczami.
   - Hej, hej, hej... A co jeżeli... - zamyśliła się, a ja spojrzałam na nią pytająco. W tym momencie kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie. - Mam pewien plan - wyszczerzyła się modelka.
   - Mianowicie? - zapytałam i wpakowałam do buzi łyżeczkę z kawałkiem deseru.
  - Adidas i twój brat chcą byś pokazała się z jak najlepszej strony, czyli tej grzecznej, prawda? - uśmiechała się, a ja pokiwałam głową. - Więc im to dasz.
   - Jaśniej - powiedziałam do niej.
  - Wyrwiesz jakieś ciasteczko, które uchodzi za pana nieskazitelnego - poruszyła brwiami. - Sprawa ucichnie, a ty przestaniesz udawać.
  - Jestem bardzo ciekawa kto niby zgodziłby się na takie coś, a poza tym.. Nacho nigdy na coś takiego nie pójdzie - powiedziałam, a wtedy rozdzwonił się jej telefon.
   - Przepraszam - mruknęła i wyjęła komórkę z torebki. Odebrała. - Halo.. Tak! - wyszczerzyła się. - Pewnie, że możesz.. Będę czekać.. Oczywiście, że nie będzie miała nic przeciwko.. A wiesz, że to wspaniały pomysł? Czekamy! - spojrzała na mnie przeszywająco. - Buziaki, pa! - rzuciła do słuchawki i się rozłączyła. - I właśnie o to się rozchodzi, że Nacho nie musi się o niczym dowiedzieć, tak samo ten chłopak. Ty będziesz zadowolona, twój braciszek również.. Czego chcieć więcej?!
   - A wracając do tego telefonu.. Na kogo czekamy? - mruknęłam.
  - Na Marca i... - przygryzła dolną wargę. - Chyba już wiem kto będzie tym twoim grzecznym ciasteczkiem - poruszyła brwiami. - Bardzo mu się podobasz, pytał o ciebie Marca i na dodatek sponsoruje go Adidas. Będziecie idealnym połączeniem - cmoknęła.
   - O kim ty mówisz?
   - O Rafinhi!
   - Co?! - otworzyłam szeroko oczy. - Ledwo go znam!
  - Nie marudź i mi zaufaj, bo za moment tutaj będą! - powiedziała. Ona chyba zwariowała. Zawsze miała dziwaczne i pokręcone pomysły, ale ten.. Przerastał wszystkie poprzednie! Miałabym udawać, że kręcę z Alcantarą? Rafa jest w porządku, jest całkiem fajnym chłopakiem i nie wiem czy potrafiłabym go tak oszukać. Chyba zasługuje na coś lepszego.. Nie, koniec i kropka! Nie zrobię tego!
 Tak sobie siedziałam i myślałam o wszystkim, kiedy dwaj piłkarze weszli do środka i podeszli od razu do naszego stolika. Najpierw przywitali się z modelką, a później ze mną. Spojrzałam na uśmiechającego się Rafę.. Ucałował mój policzek i.. Okej, jest mega przystojnym facetem i zapewne działa tak samo na każdą dziewczynę, więc to, że coś jakby wtedy we mnie drgnęło.. To zapewne normalne zjawisko!
   - Dziewczyny, na kilometr widać było, że potrzebne wam było męskie towarzystwo - wyszczerzył się Bartra, po czym obaj usiedli na wolnych miejscach przy naszym okrągłym stoliku.
   - Bardzo dobrze wyczułeś - powiedziała słodko, szczerząc się do niego. On coś tam jej odpowiedział i tak sobie słodzili nawzajem. Nawet już ich nie słuchałam.
   - Nie uważasz, że ten świat jest bardzo mały? - usłyszałam głos Rafy.
   - Co masz na myśli? - spojrzałam na niego.
  - Jednego wieczora razem się bawimy, a następnego dnia okazuje się, że mnie i mojego kumpla będzie reprezentował twój brat - zaśmiał się. - I wybacz, że tak wyszło, że to przez nas Ignacio domyślił się, że wyszłaś na imprezę. To musi być jakaś grubsza sprawa.. Miałaś później poważną pogadankę?
  - Racja, grubsza.. - przytaknęłam. - A od brata usłyszałam po prostu, że mam być grzeczna. Troszeczkę dłuższa historia, powiązana z moją dolegliwością - uśmiechnęłam się, wskazując na swój nadgarstek.
   - Jestem bardzo dobrym słuchaczem - powiedział niskim tonem, a mnie aż przeszły ciarki po całym ciele. Jeszcze ten jego wzrok.. O nie! To będzie jego i tylko jego wina, jeżeli przystanę na tą całą propozycję Livii!
   - Więc okej - kiwnęłam głową, a ten jak na zawołanie oznajmił tamtej dwójce, że ich zostawiamy. Gdy wychodziłam razem z Rafą, Liv tylko puściła do mnie oczko..

  Rafinha zaprosił mnie na lody.. Tylko bez skojarzeń! Poszliśmy do pobliskiego parku, usiedliśmy na ławce niedaleko jeziora i wtedy piłkarz zauważył stoisko z lodami. Zachował się z tym jak małe dziecko, ale to było słodkie. Przeprosił mnie na chwilę i ruszył w tamtym kierunku. Zaczęłam go obserwować, jak szedł, jak kupował lody, jak się uśmiechał... Wrócił z dwiema porcjami gałkowych lodów w rożku. Obie były śmietankowe.
   - Skąd wiedziałeś, że akurat takie lubię? - zapytałam, gdy ten podał mi jeden rożek.
  - Potrafię czytać w myślach - poruszył brwiami, a ja się cicho zaśmiałam. - Nie no, kto nie lubi śmietankowych lodów?
   - I tu masz rację - przytaknęłam. - Na przyszłość wiedz, że nie lubię czekoladowych.
   - Czyli jest szansa, że jeszcze kiedyś dasz się zaprosić na lody? - uśmiechnął się.
   - Czemu nie?
   - Cieszy mnie to - wyszczerzył się. - Więc teraz opowiadaj co z tą twoją ręką i bratem - zarządził.
  - Jeżeli już się uparłeś - westchnęłam z lekkim uśmiechem. - Jak już wiesz, jestem bokserką i czasem tak się dzieje, że w coś muszę się wplątać, na co Nacho zawsze narzeka. I niedawno byłam z Livią w klubie, świętowałyśmy jej nowy kontrakt i chyba za dużo wypiłam - skrzywiłam się. - Tak czy siak, wiem, że flirtowałam przy barze z jakimś typem, do którego chciała się przyczepić inna dziewczyna, a że oboje byłyśmy lekko wstawione, zaczęłam się z nią bić...
   - I dlatego ta kontuzja? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
  - Nacho się wściekł na mnie, bo ktoś to nagrał i wrzucił do sieci. Moi sponsorzy to zobaczyli i zaczęli wydzwaniać. Jednak na szczęście nikt nie zerwał umowy.
   - A kto cię sponsoruje?
   - Adidas i jeszcze takie dwie mniejsze firmy.
  - Ci z Adidasa tylko dużo mówią, uwierz - zaśmiał się. - Czyli mamy coraz więcej wspólnego. Sponsoruje nas jedna firma, oboje lubimy lody śmietankowe i kochamy sport - powiedział pewnie. - A ta sprawa z bratem?
  - Za półtora miesiąca mam ważną walkę, bronię tytuł i chciałabym być na nią gotowa, a on perfidnie rozpowiadał w miejscu gdzie trenuję, że pewnie nie zdążę wyleczyć ręki... Zdenerwował mnie i to bardzo! - mruknęłam. - Ja wiem, że się o mnie troszczy i chce dla mnie jak najlepiej, ale mógłby spuścić z tonu - westchnęłam. - Zrezygnował dla mnie ze swojej młodości, teraz ma żonę i mógłby trochę zająć się sobą - wywróciłam oczami, a Rafinha popatrzył na mnie pytająco.
   - Jak to zrezygnował ze swojej młodości? - zmarszczył brwi.
  - W sumie to był w twoim wieku... - przerwałam. - Masz jeszcze młodszego brata, prawda? - spojrzałam na niego, a on skinął głową. - Wyobraź sobie, że jest was tylko dwóch i wasi rodzice giną w wypadku, zostajecie sami i wtedy musisz być dla niego matką i ojcem jednocześnie - szepnęłam.
   - Przykro mi - odpowiedział.
  - W porządku - kiwnęłam głową i nastała chwilowa i niezręczna cisza. Jak ją przerwać? Co powiedzieć? Popatrzyłam na jego wytatuowane ramię i... - Wiesz co, Rafa? - uśmiechnęłam się, a on popatrzył na mnie. - Chyba znalazłam kolejną rzecz, która nas łączy - powiedziałam i wskazałam na tatuaże na moich rękach, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać. Podobało mi się i lubiłam to. Najpierw to Nacho musiał wyrazić zgodę na tatuaż. Były w mało widocznych miejscach, bo inaczej by mnie zabił chyba na miejscu. Pierwszy był napis po wewnętrznej stronie palca, obrazek w dolnej części brzucha i większy na udzie i pośladku. Później, gdy skończyłam 18 lat, poszło już z płatka. Zaczęłam tatuować ręce. Ignacio kręcił głową, ale twierdził, że to moje ciało. Chociaż tyle.
Posiedzieliśmy tam jeszcze chwile, porozmawialiśmy na luźne tematy i pośmialiśmy się.
Zaczęło się chmurzyć i niestety musieliśmy się zacząć zbierać. Rafael znów odprowadził mnie pod same drzwi i tym razem to on ode mnie dostał całusa w policzek.
 
  Kolejne nudne popołudnie. Po wczorajszym dniu Livia znów nie dawała znaku życia, więc znów spędziła ten czas z Bartrą. Livia chyba naprawdę go bardzo polubiła, a on ją. Może w końcu przestanie skakać z kwiatka na kwiatek?
 Leżałam na kanapie z pilotem w ręce i miską pełną popcornu, po raz setny oglądając Trzy metry nad niebem, bo i tak nic innego nie mogłam dla siebie znaleźć. Właśnie wpakowywałam do buzi kolejną garść przysmaku, kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego pokoju. Wszędzie panował półmrok, więc nie zaprzeczę, że troszeczkę się przestraszyłam, jednak i tak bym sobie poradziła...
   - Thaisa! - usłyszałam głos przyjaciółki i odetchnęłam. - Co ty tak po ciemku siedzisz? - zapytała i usiadła tuż obok mnie na kanapie.
   - Cześć, też miło cię widzieć - mruknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. - Co cię do mnie sprowadza?
   - Muszę ci coś pokazać - wyszczerzyła się i od razu złapała za mój laptop. leżący na stoliku przed nami. Wyłączyłam telewizor i wtedy jedyne światło w pomieszczeniu dawał blask z ekranu laptopa. Dziewczyna pośpiesznie weszła na YouTube, coś wpisała, pokikała, włączyła coś, powiększyła na cały ekran i oparła się o tył kanapy, a ja przysunęłam się do niej bliżej by widzieć co to właściwie jest. - Znalazłam to w domu i stwierdziłam, że natychmiastowo muszę ci to pokazać! Takie cudne dwie minuty - pisnęła. Jak się okazało, był to filmik z testów medycznych chłopaków z Barcy. Najpierw pojawił się tam ich obrońca, później był Gerard, a zaraz po nim Rafael bez koszulki.
   - Jest twój Rafa! - wyszczerzyła się dziewczyna, a ja wywróciłam oczami. - Ojej, gdyby nie ty i Marc..
   - Hej, Marc to rozumiem, ale co ja mam do tego? - spojrzałam na nią pytająco.
  - Ty już tam dobrze wiesz co... Przecież widać jak się na ciebie patrzy! - jęknęła i wróciła do oglądania. No dobrze, było co oglądać! Rafinha jest dobrze zbudowanym facetem i do tego piekielnie przystojnym. Na tym nie skończyły się jęki Livii, bo na ekranie pojawił się Marc. I wtedy wysłuchałam wykładu na temat jego cudownie napinających się mięśni, skupionego wzroku, przepięknie wyrzeźbionego torsu... Okej! Załapałam za pierwszym razem.
   - Ty patrz, ten też jest niezły! - wskazała na siedzącego chłopaka na samym końcu.
   - Jordi Masip - powiedziałam i oparłam głowę na jej ramieniu.
   - Skąd ty to wiesz?
  - Przypominam, że mój brat jest maniakiem tego klubu i jego piłkarzy - westchnęłam, a ta wzięła laptop na kolana i zaczęła się ekscytować, bo znalazła kolejny filmik z tych badań. Ten miał trwać półtorej minuty. I znów: Sergi, Montoya, Tello, Adriano, Ter Stegen, chwilowo Marc, Deulo, Afellay, Bojan, no i Rafa na końcu, przy czym przyjaciółka lekko szturchnęła mnie ramieniem. A co do ich wszystkich? Sama zastanawiam się jakim cudem zapamiętałam jak kto się nazywa... Chyba będę musiała podziękować Ignacio. I wtedy Livia znów pisnęła, że to będzie chyba najpiękniejsze siedem minut w jej życiu, bo znalazła trzeci filmik z tego samego! Ziewnęłam i przytuliłam się do jej ramienia.
   - Ej, ten też niezły!
   - Tello - mruknęłam, ziewając. - Radzę siedzieć cicho, bo to kumpel twojego Marca.
   - Skąd wiesz?
  - Nacho - powiedziałam obojętnie. Później kazała mi się wsłuchiwać w przecudny głos Marca, przypatrywać się jak chodzi, a nawet jego plecom. Serio? Teraz to ona jest maniaczką! I później pojawiły się nasze papużki nierozłączki, czyli Gerard z Rafinhą i tylko czekałam aż Livia coś palnie głupiego, ale o dziwo to się nie stało. Stało się, ale coś innego. Zaczęłam się uśmiechać pod nosem jak głupia, gdy Rafa zaczął sprzeczać się z fotografem o aparat. Takie małe dziecko, proszące o lizaka! Później chodził i śmiał się, dogadywał, robił sobie zdjęcia.. Był po prostu wszędzie! Dlaczego mnie nie dziwiło, że lekarze się z niego śmiali?
  Na końcu pojawiła się taka sama scenka, co przy pierwszym filmiku. Na pierwszym planie siedział sobie Masip, a w oddali widać było Rafę na bieżni.
   - Patrz! Na pewno wtedy myślał o tobie! - zawołała Livia.
   - Co?! - mocno się zdziwiłam jej słowami.
   - No patrz - powiedziała i przewinęła o kilka sekund. Rafa szedł i rękami wykonał jakby bokserskie ruchy. - Mówię ci! Bierz się na niego póki wolny - dodała z przejęciem i zaczęła przewijać do momentów, gdzie pojawiał się Marc.

***
Filmik nr 1 [klik]
Filmik nr 2 [klik]
Filmik nr 3 [klik]

Obserwatorzy