czwartek, 23 kwietnia 2015

seis: loca por ti

  Zaraz po swoim treningu na salce wybrałam się do brata, a raczej Pauli, bo jego nie było. Najpierw pomogłam jej z przygotowaniem obiadu, a później zebrałyśmy suche pranie ze sznurków i składałyśmy je w dużym pokoju. Śmiałyśmy się razem i rozmawiałyśmy na różne tematy, a ona próbowała wyciągnąć ode mnie nawet coś o Rafie. Byłam nieugięta. Ufałam jej, bo była świetną przyjaciółką, ale też żoną mojego brata i pewnie nawet nieświadomie by coś mu sypnęła.
Wciąż byłyśmy w salonie, kiedy do domu wpadł Nacho, rozmawiając z kimś przez telefon. Chyba nawet nie zauważył naszej obecności, bo od razu popędził na górę do swojego gabinetu.
   - A temu co? - Uniosłam jedną brew. Paula od razu machnęła tylko ręką.
   - Pracuje tak od wczorajszego popołudnia. Chodzi o tego drugiego piłkarza, którego przejął. Nie wiem o co dokładnie. - Wzruszyła ramionami.
   - O Gerarda? - Zdziwiłam się.
   - No chyba tak.
   - Przepraszam cię na chwilę. - Uśmiechnęłam się lekko do bratowej i skierowałam się w stronę schodów, przez które przed chwilą śmignął mój starszy braciszek. Wyszłam powoli, zatrzymałam się przy uchylonych drzwiach do jego gabinetu i pchnęłam je, wchodząc bez pukania, ale zachowując ciszę. Ignacio siedział za biurkiem i słuchał co ktoś do niego mówi. Spojrzał na mnie i wskazał bym chwilę poczekała. Usiadłam więc na kanapie, stojącej tuż obok. Dokładnie w tym samym miejscu, gdzie siedział Rafinha, gdy pierwszy raz go tutaj spotkałam. Gdy to wylądowałam na jego kolanach, próbując nie dopuścić do tego, by Ignacio dowiedział się o tym, że złamałam jego zakaz. Na samą myśl, chciałam się szeroko uśmiechnąć.
   - Tak, wszystkie propozycje proszę przesyłać do mnie. Bardzo dziękuję i do usłyszenia. - Zakończył rozmowę i odłożył komórkę na blat biurka przed sobą. Oparł się o swój fotel i westchnął. - Jak treningi? - Uśmiechnął się do mnie lekko.
   - W porządku. Staram się nie obciążać tej ręki. - Skrzywiłam się. Nie chciałam się przyznawać do tego, że nadal ją czuję. Nie ciągle, a czasami. - O co chodzi z Deulofeu? - Zmarszczyłam brwi.
   - Nie powinienem na razie nic mówić.. - Pokręcił głowa, a ja zmierzyłam go wzrokiem. Teraz, gdy stał się grubszą rybką, bo ma pod sobą dwóch sławniejszych piłkarzy, będzie udawał, że musi zachowywać tajemnice służbową, ale ja to ja. I tak mi powie.
   - Nacho... I tak się dowiem! Gines mówił, że ponoć obaj z Rafą mają wszystkie sprawy pozamykane z klubem.
   - No tak, ale Gerard stwierdził, że jest niedoceniany, bo trener woli wystawiać Munira. - Skinął głową. - Zarząd zgodził się na wypożyczenie, Gerard wyraził chęć, więc teraz moim zadaniem jest znalezienie dla niego odpowiedniego klubu. - dodał. Szczerze? Widziałam po nim, że go to wszystko przerażało. Wcześniej tylko czasami widywał się z zarządem w sprawie tych swoich dwóch młodzików z młodzieżowych drużyn, dla mnie załatwiał tylko sponsorów i uzgadniał walki, a teraz agentowanie Rafie i Deulofeu było nie lada wyzwaniem, szczególnie, że Gerard poczuł chęć przeniesienia.
   - Dasz radę, braciszku. - Uśmiechnęłam się do niego. - Tak się wybijesz, że niedługo takie sławy jak Casillas czy Messi będą prosić byś ich reprezentował. - Zażartowałam.
   - Oczywiście. - Również się zaśmiał. - Przepraszam cię Mała, ale muszę wykonać jeszcze jeden telefon.
   - Jasne, już się zmykam. - Puściłam do niego oczko i wyszłam na korytarz. W tym samym momencie poczułam wibracje swojego telefonu, który miałam w kieszeni na pośladku. Wyjęłam go i odczytałam wiadomość od Rafaela. "Dziś wieczór, plaża, księżyc, gwiazdy, Ty, ja... Oraz cała reszta ;) Mamy zaproszenie na imprezę. Masz ochotę?" Zaśmiałam się, patrząc w mały ekran. Z nim pójdę zawsze i wszędzie, gdziekolwiek! "A już myślałam, że chciałeś zagrać romantyka ;(" odpisałam, ciągle szczerząc się jak głupia. Oparłam się o ścianę i czekałam co odpisze. Chciałam się z nim podroczyć, choć nie wiedziałam jaki to będzie miało skutek, bo po nim można było się wszystkiego spodziewać. Był nieobliczalny w swoich pomysłach, ale to mnie tylko w nim kręciło. "Może chciałem? :P To jak?" Odpisał prawie od razu. "Pójdę :)" Odpowiedziałam i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Mogłam się założyć, że Livia z Marciem też tam będą, bo gdzieżby ta dwójka opuściła jakąkolwiek balangę? Moja przyjaciółka pewnie już teraz zastanawia się, w co się ubierze i czy to na co postawi, będzie pasowało do ubioru jej partnera.. Już ją znałam na wylot, więc jeżeli nawet by mi zaprzeczała, ja wiedziałabym swoje.
Ja też powinnam się zacząć zastanawiać, co wybrać, ale ja jednak należałam do tego typu osób, które stają przed szafą na godzinę przed wyjściem i wybierają coś na szybko. Zawsze się to sprawdzało i wiem, że będzie sprawdzać w przypadkach luźnych wizyt czy imprez.

 Na ten wieczór jakoś zbytnie się nie stroiłam, bo przecież to miała być zwykła impreza na plaży. Ubrałam jasnoniebieskie, wytarte szorty i biały top, a na to narzuciłam jeansową kurtkę. Zamiast bielizny, od razu nałożyłam dwuczęściowy strój kąpielowy w marynarskim stylu i kolorach. Zabrałam swoja torbę i zeszłam na dół. Podeszłam do swojej kanapy i oparłam się o oparcie, a gdy zobaczyłam leżącego na niej Rafinhę z zamkniętymi oczami, automatycznie się uśmiechnęłam. Wyglądał przesłodko! Pochyliłam się nad nim i cicho zaśmiałam. Przyszedł trochę wcześniej niż powinien i kazałam mu zaczekać, tu na dole. Trochę się ze mną podroczył, ale grzecznie został w salonie.
   - Możemy już iść. - powiedziałam, a on tylko zamruczał. - Rafa... - przeciągnęłam z uśmiechem. Nawet nie zorientowałam się kiedy wyciągnął ręce, złapał mnie i przeciągnął przez oparcie tak, że po chwili leżałam idealnie na nim, ściśnięta przez jego silne ramiona.
   - Moglibyśmy zostać. - westchnął cicho.
   - Hej, leniuchu! Sam chciałeś iść. - zaśmiałam się i skradłam mu szybkiego buziaka, po czym on leniwie podniósł powieki. Jeszcze raz zamruczał i mnie pocałował. Oboje się podnieśliśmy, złapałam za jego dłoń i wyszliśmy z mieszkania. Tak, więc ruszyliśmy w stronę plaży, oboje się obejmując, rozmawiając i uśmiechając się do siebie.
 Dotarliśmy na miejsce dopiero po jakiejś godzinie. Na plażę z mojego mieszkania, stosunkowo nie było daleko, ale ciągle nas coś zatrzymywało. To Rafa chciał mi coś pokazać, to ja zauważyłam coś ciekawego. Ciągle coś podziwialiśmy lub śmialiśmy się z czegoś, tak jakbyśmy szli tą drogą po raz pierwszy. Może dlatego, że po raz pierwszy szliśmy tędy razem? Nie, stop! Czy ja właśnie odkrywam w sobie duszę romantyczki? Wypomnę mu to kiedyś, ale kiedyś...
Część plaży, na której odbywała się impreza była prywatna, a do celów rozrywkowych wynajmował ją nie kto inny jak Neymar wraz z Danim Alvesem. Na samym początku poznałam osobiście jeszcze kilku piłkarzy, później odnalazłam się z Livią, od której Rafa porwał mnie do wody.
Gdy zaczął zapadać zmrok, dookoła zapalono pochodnie, które dodawały nastroju. Sporo tańczyliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Później mój chłopak wtopił się grupkę swoich kumpli, a ja razem z Liv usiadłam przy barze, za którym stał wynajęty barman. Dostałyśmy po drinku, który swoją drogą był wyśmienity i zaczęłyśmy rozmawiać o dzisiejszym wieczorze oraz zbliżającym się pokazie, w którym Liv miała wziąć udział.
Chwilę później obok nas pojawiły się dwie młode dziewczyny, które wcześniej widziałam w licznej grupce, zaproszonej tutaj przez młodego napastnika z Brazylii. Jakoś nigdy nie byłam skora do podsłuchiwania cudzych rozmów, ale te dwie mówiły tak głośno, że z przyjaciółką przerwałyśmy naszą rozmowę i zaczęłyśmy słuchać słów tych dwóch. Co chwilę zerkałyśmy na siebie i uśmiechałyśmy się pod nosem. Opowiadały o swoich przeżyciach, jakby co najmniej były dawno po trzydziestce i miały do czynienia z setką facetów, a wyglądały na młodsze od nas. W sumie... Może i z tyloma miały... Zaczęły też obgadywać co drugiego chłopaka tutaj, stawiając każdemu jakieś cyferki z ich rankingu. I byłoby wszystko okej, gdyby ta która stała bliżej mnie, nie zaczęła się zachwycać Rafaelem, który jak cała męska reszta, chodził bez koszulki. Zaczęła wymieniać każdą jego fizyczną zaletę, a na końcu zaczęła mówić, co by to z nim nie robiła.. We mnie zaczęło się kotłować i Livia to widziała. Odwróciłam się lekko w stronę tych dziewczyn, a Livia tylko lekko mnie szturchała, bym nic nie robiła.
   - Podejdę do niego, użyję mojego czaru, a później sprawię, że nie zapomni tej nocy. - Zachichotała do swojej koleżanki.
   - Woli brunetki. - powiedziałam niby obojętnie i upiłam łyk mojego drinka. Blondynka automatycznie odwróciła się do mnie i zmierzyła wzrokiem.
   - To było do mnie? - zapytała wyższym tonem.
   - Nie, tylko się zakrztusiłam. - odpowiedziałam ostro i spojrzałam na nią.
   - Masz coś do mnie?
   - Tylko to, byś zmieniła swój obiekt westchnień. - rzekłam na tyle grzecznie, na ile było mnie wtedy stać, czując na swoim ramieniu dłoń Livii.
   - A ty co, jego dziewczyna? - zaśmiała mi się prosto w twarz, a ja zdenerwowałam się jeszcze bardziej.
   - Może.. - warknęłam.
   - Posłuchaj sobie, nie takie wagony się odczepiało. - odrzekła bardzo pewnie, a we mnie włączył się agresor.
   - Posłuchaj sobie... - Wymierzyłam w nią palcem i w tym samym momencie poczułam jak ktoś mnie łapie i przewiesza sobie przez ramię. Zdezorientowana widziałam tylko jak oddalam się do baru, gdzie tamta blondynka stała z szeroko otwartymi oczami, a moja przyjaciółka głupio się uśmiechała. Rozpoznałam umięśnione i czekoladowe plecy mojego porywacza, po czym wypuściłam z siebie całe powietrze. Musiał to widzieć... - Rafinha, co ty robisz? - westchnęłam.
   - Czym cię ta laska tam wkurzyła? - zapytał, nadal idąc przed siebie.
   - Jeju, nieważne... - jęknęłam i wywróciłam oczami, a on odstawił mnie na ziemię, objął i prowadził dalej, oddalając się od imprezujących ludzi. - Po prostu przeprowadziłam z nią pewną kulturalną pogawędkę.. - zaakcentowałam.
   - Widziałem, że byłaś wściekła i przez chwilę nawet pomyślałem, że masz ochotę jej dołożyć. - zaśmiał się cicho i mocniej do siebie przytulił. - Teraz będę się zastanawiał, o co mogłaś się z nią pokłócić! Tak właściwie to znasz ją?
   - Nie. - odparłam pewnie. - I tak, przeszło mi to przez głowę... Ale pomyślałam tym razem o konsekwencjach, a poza tym, ty byłeś na miejscu i mnie od tego odwiodłeś.
   - Bohater ja. - wyszczerzył się. - Ale teraz tak serio, o co się z nią posprzeczałaś, skoro się nie znacie?
   - Rafa, to naprawdę nie jest ważne. - Spojrzałam na niego.
   - A mam się wrócić i zapytać o to Livię?
   - Rafa... - jęknęłam, złapałam go za dłoń i się zatrzymałam. Wiedziałam, że moja przyjaciółka z wielką chęcią by mu wszystko wyśpiewała, więc chyba wolałam zrobić to sama. - Byłam zazdrosna... - wymamrotałam pod nosem, a on zmarszczył brwi, jakby niedosłyszał. - No zazdrosna byłam.. - Wywróciłam oczami.
   - Zazdrosna? - zaśmiał się. - Zazdrosna, ale o co?
   - Bo ta laska chwaliła się tej drugiej, że... - przerwałam i westchnęłam. Było mi głupio o tym mu opowiadać! - No po prostu, że dziś cię wyrwie i tak dalej. - Wywróciłam oczami. On najpierw parzył na mnie, jakbym mówiła nie wiadomo o czy, ale po chwili szeroko się uśmiechnął.
    - A więc byłaś zazdrosna o mnie? - Śmiał się, a ja się chyba trochę zaczerwieniłam. - Przyznaję, zaimponowało mi to, że walczysz o swoje.
    - Ej, ale to nie jest zabawne! - warknęłam naburmuszona, a on zbliżył się i mocno mnie do siebie przytulił.
   - No dobrze, dobrze. Nie jest. - powiedział i ucałował mnie w czubek głowy.
 Spacerowaliśmy jeszcze chwilę po okolicy. Piłkarz obiecał, że nie będzie o tym wprost wspominał, ale i tak znajdował sposób, by mi o tym przypomnieć, po czym zawsze obrywał w ramię. Śmiał się ze mnie, a mi się robiło głupio.
Wracaliśmy już do naszych przyjaciół, kiedy podbiegł do nas Neymar i poprosił mnie o chwilowe wypożyczenie Rafaela, bo chce by przybił jego zakład z Adriano. Rafa powiedział, że zaraz wróci, a ja postanowiłam poczekać na niego przy barze, gdzie nadal widziałam Livię. Obok niej był oczywiście Marc. I na szczęście nie było tam już tych dwóch dziewczynek...
   - Oj Mała, Mała... - Livia pokręciła głową, gdy tylko usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu. - Jeszcze cię nigdy takiej nie widziałam. - zaśmiała się.
   - Takiej? - Zmarszczyłam brwi i upiłam odrobinę swojego drinka, który wciąż stał na blacie.
   - No zakochanej! Tak się w nim zadurzyłaś, że poszłabyś za nawet i do piekła!
   - Dlaczego akurat do piekła? - zdziwiłam się.
   - Bo przecież w niebie nie wypada grzeszyć. - Modelka poruszyła brwiami, stojący za nią Bartra zaczął się śmiać, a ja pokręciłam głową. Po chwili pojawił się też i mój piłkarz, zapytał dlaczego się śmiejemy, ale ja zamknęłam temat. Na dziś już wystarczająco się o mnie wysłuchał.

***
Szkoła to istne zło, szczególnie sprawdziany z historii... 
Czekam na Wasze komentarze, dotyczące rozdziału ;)

niedziela, 5 kwietnia 2015

cinco: corre

  Jednak się cieszyłam, że Paula namówiła mnie na małe zakupy, bo teraz musiałabym czekać do późna aż moje ubrania wyschną. Kupiłam nowe leginsy i czerwono-czarną koszulę w kratę, więc tak ubrana ruszyłam do swojego mieszkania. Gdy byłam w połowie drogi, usłyszałam dzwonek w moim telefonie, informujący o nadejściu SMSa. Wyjęłam go z małej torebki i spojrzałam na mały ekranik. Wiadomość okazała się być od Rafaela! Tak, muszę z nim pogadać! Zapytał czy jestem jeszcze u brata i czy mam wolny wieczór, ale ja zamiast mu odpisywać, automatycznie wybrałam jego numer. Przyłożyłam komórkę do ucha i czekałam aż odbierze.
   - Cześć, Thaisa - Usłyszałam od razu w słuchawce. - A raczej, panna zmokła - zaśmiał się.
   - Hej, uważaj sobie! - zawołałam, udając oburzoną. - Skąd mogłam wiedzieć, że akurat będziesz tam ze swoim tatą? A tak poza tym... To co twój tato o mnie słyszał?
   - Oj, Mała! - zaśmiał się. - Nic takiego..
   - Rafinha! - zawołałam.
   - Opowiem ci, jeżeli zgodzisz się spotkać - powiedział. - Tak przykładowo teraz?
   - Konkretny jesteś - zaśmiałam się. - Jestem niedaleko tego parku, gdzie kiedyś siedzieliśmy. Może spotkajmy się w tym samym miejscu? - zaproponowałam.
   - No dobrze, więc spotkajmy się na miejscu. Pa, Mała - rzucił, a ja wyobraziłam sobie jak się wtedy słodko uśmiecha. Zaśmiałam się sama pod nosem i ruszyłam w kierunku parku. Na szczęście ławka, na której siedzieliśmy ostatnio była wolna, więc usiadłam i czekałam na niego. Nie minęło kilka chwil, a obok mnie pojawił się duży, brązowy golden retriever, który usiadł oboł ławki, przekręcił głowę i na mnie popatrzył, a po tym nagle się poderwał i radośnie zaczął merdać ogonem z wywalonym na wierzch językiem. Był śliczny! Uśmiechnęłam się i obejrzałam w poszukiwaniu jego właściciela. I wtedy zobaczyłam Rafinhę, który w jasnych spodniach i błękitnym T-shircie, z czarującym uśmiechem i smyczą w dłoni kroczył w moją stronę. Automatycznie sama szeroko się uśmiechnęłam na jego widok.
   - Nie wiedziałam, że masz psa - zawołałam do niego.
   - Bo nie mam - uśmiechnął się, przeskoczył przez oparcie ławki i usiadł obok mnie. Czy on na każdym kroku musi udowadniać jaki jest perfekcyjny? - To Brownie, pies mojego ojca. Właśnie byłem z nim na spacerze. To był jakiś znak, że oboje pomyśleliśmy akurat o tym miejscu - wyszczerzył ząbki i obrócił się bokiem, by móc na mnie patrzeć.
   - Jest śliczny! Mogę? - Wskazałam na zwierzę, a on skinął głową. Przysunęłam się do krawędzi i pogłaskałam go po łebku. - Zawsze marzył mi się pies - powiedziałam.
   - To świetni kompani - odpowiedział chłopak. - Więc czemu nigdy nie namówiłaś brata na niego?
   - Bo na początku nie chciałam mu zwalać na głowę jeszcze zwierzaka. Miał się już kim zajmować - Wzruszyłam ramionami. - Później przeprowadziliśmy się tu z Girony, Nacho dostał dobrą pracę, ja zaczęłam trenować. Nie mielibyśmy dużo czasu dla niego, jednak marzenie małej dziewczynki pozostało - Machnęłam ręką. - Ale ty mnie tu nie zagaduj! - Udałam powagę. - Co nagadałeś swojemu tacie o mnie? - Dźgnęłam go palcem w sam środek torsu.
   - Że poznałem świetną dziewczynę, śliczną, inteligentną - zaczął wyliczać. - Z pasją, z prześlicznymi oczami...
   - Rafinha! - pisnęłam zawstydzona. Czułam, że zaczynam się rumienić.
   - Tak, więc jakie rasy psów ci się podobają? - zaśmiał się.
   - Labladory, ale najbardziej husky... Nie zmieniaj tematu! - Przymrużyłam powieki. - Naprawdę tak powiedziałeś swojemu ojcu?
   - No tak - Wyszczerzył się. - Wyśmiał mnie, ale dziś przyznał jednak rację co do ciebie!
   - Niech ci będzie, ale... Naprawdę tak myślisz czy po prostu tak powiedziałeś? - Zapytałam ciszej.
   - Ja zawsze mówię co myślę - Mrugnął do mnie powieką i lekko się przysunął.
   - Więc teraz o czym myślisz? - Uniosłam brew.
   - O tym jak bardzo chciałbym cię pocałować - odpowiedział pewnie i tak spokojnie, przez co ja cała zastygłam. Wbił we mnie swój przeszywający i zarazem łagodny wzrok, czekając na jakąkolwiek reakcję lub odpowiedź z mojej strony.
   - Więc to zrób - szepnęłam i spojrzałam w jego brązowe tęczówki, w których od razu zauważyłam iskierki, po czym nagle poczułam jego usta na swoich. Wpił się w nie tak łapczywie, ale po chwili pocałunek stał się delikatny i namiętny, przez co poczułam przyjemne ciepło, rozchodzące się po całym ciele. Jeszcze nigdy... Wstyd się przyznać, ale jeszcze nigdy się nie całowałam, a Rafa... Był zdecydowanie najlepszym kandydatem do pierwszego pocałunku! - Błagam, by mój brat tego nie spartolił - szepnęłam, a Rafinha otarł czubek swego nosa o mój i cicho się zaśmiał.
   - Dlaczego?
   - Bo zawsze był za bardzo nadopiekuńczym bratem, który nie dopuszczał do mnie chłopaków, nie bliżej jak metr - zachichotałam.
   - Hej, ale mnie chyba lubi, co? - Założył kosmyk moich włosów za ucho.
   - Lubi, ale po prostu się o mnie martwi. Z resztą sam mnie wypytywał czy my czasem aby... - Przerwałam i nagle się zaśmiałam. - Myślę, że nie zrobi sceny - dodałam, a on sam się uśmiechnął i przysunął mnie do siebie i znów pocałował. Znów poczułam jego słodkie i miękkie usta, których smak zapewne nie zapomnę przez bardzo długo.

  Zazwyczaj jest tak, że jeżeli widzimy się z kimś codziennie, staje się to z czasem nudne i monotonne. Na szczęście nie był to ten przypadek, bo od tygodnia całe wieczory spędzałam w towarzystwie, uwaga, mojego chłopaka. Wychodziliśmy na spacery, ogrywałam go w scrabble, sącząc sobie przy tym delikatne i słodkie wino, a nawet raz wybraliśmy się na podwójną randkę do kina razem z Marciem i Livią. Obiecałam bratu, ale... Ale nic mu na razie nie mówiłam o tym, że na poważnie spotykam się z Alcantarą. Na razie nic nie musi wiedzieć, żeby temu wszystkiemu nie zapeszyć. Rafinha jest naprawdę świetnym facetem, który potrafi w jednej chwili rozśmieszyć mnie do łez, a w drugiej poważnie porozmawiać. Musiałam przyznać, że wcześniej nie miałam jasno postawionego ideału mężczyzny, ale w tym momencie wiem, że stał się nim właśnie Rafael. Wyższy ode mnie, ciemnoskóry, z zarostem, z bosko wyrzeźbionym ciałem, hipnotyzującymi, brązowymi oczami, cudownym uśmiechem, zajebistym poczuciem humoru i wieloma innymi cechami, które posiada Alcantara. Czego tu chcieć więcej?
  Chodziłam cała w skowronkach, ale nie tylko dlatego, że mam chłopaka, ale mogłam w końcu wrócić do normalnych treningów! Rafa pojechał na presezonowe mecze, a ja sama zajęłam się swoimi treningami. Dużo rozmawialiśmy wieczorami przez skype, a razem z Livią oglądałyśmy każdy mecz.
 Tego dnia siedziałam od rana w salce. Śniadanie zjadłam jeszcze w mieszkaniu i prosto udałam się tam. Trenowałam do południa, a później poszłam z Sarą na dobry obiad. Zaliczyłyśmy jeszcze rundkę po sklepach, na którą namówiła nas Livia i wróciłyśmy na trening. Na początku troszeczkę się obijałyśmy i wchodziłyśmy w głupie i zabawne kłótnie z dwiema pozostałymi dziewczynami, Melissą i Alicią. Tamte dwie zachwycały się, że idą wieczorem na wielki podryw, a na nas patrzyły z góry.
   - Mała, co to mówiłaś? - Sara lekko się uśmiechnęła do mnie. - Twój facet gra zawodowo w piłkę? - zapytała głośniej, tak by tamte usłyszały. Od razu załapałam, że zrobiła to by dopiec tamtym.
   - Oczywiście! Seksowny i mega utalentowany - zachichotałam, a tamte zamruczały coś pod nosem, że i tak nie wierzą, po czym wróciły do swoich zajęć, a my zaczęłyśmy się z nich śmiać.
  Troszeczkę później wpadł Ignacio, z którym chwilę pogadałam, popatrzył na mój trening, porozmawiał jeszcze z trenerem i uciekł z powrotem do domu.
   Wieczorem, gdy trener zarzucił mi tempo, dosłownie wylewałam z siebie cały pot. Miałam przed sobą manekina, na którym mogłam się wyżyć. Dookoła zebrało się kilka osób, które już skończyły swoje ćwiczenia. Sara stała niedaleko, dwie pozostałe dziewczyny siedziały kawałek dalej na ławce, a gdzieniegdzie stali chłopcy.
   - Thaisa, praca nóg! - słyszałam głos trenera, który stał na gumowym tułowiem na rurze. - Ładnie, ale odciąż lewą rękę! Uważaj, jeżeli nie chcesz znów jej zepsuć - warknął, bo zadałam mocy cios kontuzjowaną ręką. Uderzyłam jeszcze kilka razy i odskoczyłam, ciężko dysząc, słysząc jak moje serce wali niczym oszalałe. Byłam cała mokra i czułam, że jak położę się do łóżka, nie wstanę przez następne sto lat. I w tym samym momencie usłyszałam jak ktoś za mną zaczyna bić brawo. Lekko zdziwiona, odwróciłam się i zobaczyłam opartego o barierkę, oddzielającą to stanowisko, uśmiechniętego Rafaela.
   - Rafa! - pisnęłam, szeroko się uśmiechając. Oderwał się i podszedł do mnie, mocno mnie przytulając. To nic, że właśnie robimy scenę na środku salki, ale nie widzieliśmy się ponad tydzień, a poza tym, mieli wracać jutro rano! - Co ty tutaj robisz? Mieliście być jutro! - uśmiechnęłam się szeroko.
   - Ale jednak wróciliśmy dziś i mogłem zrobić ci niespodziankę - zaśmiał się, a ja uwolniłam się z jego uścisku i pociągnęłam w stronę trenera.
   - Trenerze, przedstawiam panu mojego chłopaka, Rafael Alcantara - powiedziałam z dumą w głosie, a oni uścisnęli sobie dłonie. - Rafa, poczekaj na mnie chwilkę, tylko doprowadzę się do porządku - zwróciłam się do Brazylijczyka, a ten przytaknął, więc ruszyłam w stronę korytarza z szatniami. Gdy mijałam Sarę, ta uśmiechnęła się do mnie szeroko i uniosła kciuk do góry. Puściłam do niej oczko i zniknęłam za drzwiami. W tempie błyskawicznym, wzięłam prysznic, wysuszyłam się, ubrałam i spakowałam swoje rzeczy do torby, bo przecież nie mogłam pozwolić Rafie tak długo na siebie czekać.
  Wyszłam z pomieszczenia z torbą na ramieniu i zobaczyłam, że w miejscu, gdzie wcześniej ćwiczyłam, widownia podeszła bliżej, mojego byłego przeciwnika naparzał nie kto inny jak Rafinha! Podeszłam bliżej, stanęłam obok Sary i szeroko się uśmiechnęłam. Był w samych spodenkach, jego koszulka była przewieszona przez drążek niedaleko, a na rękach miał rękawice jednego z chłopaków. Musiałam też przyznać, że radził sobie bardzo dobrze! Ta postawa, te ruchy... A tors? Idealnie wyrzeźbiony i umięśniony! I ten jego wzrok, taki skupiony i zawzięty.
   - Szczerze przyznam, że gdy zdejmował koszulkę zaniemówiłam, ale tamte dwie - Wskazała na Ali i Mel. - Prawie umierały - zaśmiała się. - Chyba ci uwierzyły i zaraz zzielenieją z zazdrości!
   - Ale dlaczego on właściwie to robi? - Spojrzałam na nią.
   - Sama nie wiem, ale rozmawiał przez chwilę z trenerem, z czegoś się pośmiali i później już tylko zostałam oślepiona blaskiem jego klaty! - jęknęła, a ja znów przeniosłam wzrok na mojego walczącego faceta, który wyglądał przecudownie. Zadał jeszcze kilka ciosów i odskoczył, odwracając się i od razu natrafił na moje spojrzenie, po czym szeroko się uśmiechnął. Zaśmiałam się do niego, a on oddał rękawice i naciągnął na siebie koszulkę. Ponownie uścisnął dłoń z trenerem, a później podszedł do mnie. Przedstawiłam ich sobie z Sarą i skierowaliśmy się do wyjścia. Alcantara zabrał ode mnie torbę, przewiesił sobie ją przez ramię i złapał moją dłoń.
   - Ty mi powiedz, gdzie się tak nauczyłeś boksować? - Spojrzałam na niego uśmiechnięta, gdy przekraczaliśmy próg salki.
   - Kiedyś próbowałem różnych rzeczy, taka odskocznia od piłki. I właśnie między innymi, trochę tego sportu - Uśmiechnął się do mnie.
   - Ale muszę przyznać, że dobrze sobie w tym radzisz - Wyszczerzyłam się. - I pomogłeś mi dopiec dwóm ciziom z salki!
   - Tym co siedziały na ławce? Wyglądały na wredne!
   - I takie są! - zawołałam. - Miały na ciebie ochotę - Uderzyłam go lekko w ramię.
   - Tak? Nie zauważyłem - Zrobił minkę niewiniątka. - I tak nie miałyby szans... - westchnął ciężko.
   - Doprawdy? Dlaczego nie miałyby szans? - Przymrużyłam powieki.
   - Jesteś może głodna? Zabieram cię na dobrą kolację!
   - Hej, nie zmieniaj znów tematu - Znów oberwał w ramię. - Odpowiedz!
   - No dobrze - Uśmiechnął się tajemniczo, puścił moją dłoń i objął mnie ramieniem. - Była tam taka jedna, z którą tamte się nie równają niczym!
   - Mam być zazdrosna? - zachichotałam. Poczułam przyjemne ciepło wewnątrz mnie, spowodowane słowami piłkarza. Rafinha był słodki i potrafił poprawić humor.
   - Zazdrosna? - zapytał i się zatrzymał z bardzo poważną miną. Spojrzałam na niego pytająco, a on w tej chwili pochylił się i wpił się w moje usta. Musiałam przyznać, że byłam lekko zaskoczona jego nagłym pocałunkiem, ale po chwili lekko rozchyliłam wargi i pozwoliłam sobie na pieszczoty jego języka.
   - To jak z tą kolacją, panie Alcantara? - szepnęłam z uśmiechem, otwierając oczy.
   - Zapraszam na pizze - zamruczał cicho i znów złapał za moją dłoń, posłał mi swój czarujący uśmiech i poprowadził za sobą prosto to jednej z pobliskich pizzerii. Powtarzam to po raz kolejny - z nim nie można było się nudzić i nim nie można było się znudzić! Był kochany i naprawdę nie wiedziałam, co takiego zrobiłam, że w nagrodę trafił mi się taki facet.


I wiecie co jest w tym wszystkim najpiękniejsze? Najpierw wstępnie wymyśliłam opowiadanie z bokserką w roli głównej, a później Rafa wstawił ten filmik, czym utwierdził mnie w tym projekcie :) I jak tu takiego nie kochać? <3

Obserwatorzy