Po woli otwierałam oczy,
ale promienie słoneczne, które wpadały przez okno do mojego pokoju
nie dawały za wygraną, co mnie denerwowało. Tak jak zwykle, na
kacu gigancie bolała mnie głowa, drażniło mnie jasne światło,
chciało mi się pić i bolał mnie... Nadgarstek? Zaraz, przecież
nigdy nie bolała mnie ręka, a teraz ten ból jest nie do
zniesienia, a na dodatek połowa lewej ręki jest spuchnięta.
Skrzywiłam się, bo to oznaczało, że w najbliższym czasie będę
miała za dużo wolnego czasu.
Podciągnęłam się trochę do góry i
oparłam o tył łóżka. Na szafce obok stała butelka z wodą
mineralną. Ucieszył mnie ten widok i od razu zabrałam się za
picie. Spojrzałam przed siebie, czyli na olbrzymią, szklaną
ścianę. Miałam stąd widok na całą Barcelonę, a nawet stadiony.
Zgramoliłam się z łóżka i wtedy zauważyłam, że spałam w
swoich ubraniach. Jedynie pozbyłam się butów. Bardzo wolnym
krokiem ruszyłam w kierunku schodów. Oparłam się o poręcz i
spojrzałam w dół na resztę mojego mieszkania. Praktycznie, prócz
łazienki, każde pomieszczenie było otwarte. Na dole była
niewielka łazienka, kuchnia z wysepką, która oddzielała ją od
olbrzymiego salonu. Miałam tu niewielkie pięterko, gdzie urządziłam
sobie sypialnie oraz wydzieliłam teren na garderobę. Uwielbiałam
to miejsce, bo za jedną ścianę robiła poręcz, dzięki której
mogę widzieć widok z salonu oraz niższy poziom. Mój salon był
urządzony nowocześnie, a w jednym jego kącie, akurat pod
sypialnią, miałam swoje miejsce do treningów: bieżnia, worek
treningowy i rowerek. Gdy rok temu szukaliśmy z bratem mieszkanie
dla mnie, nie ukrywam że byłam wybredna, ale w tym miejscu
zakochałam się od razu. Właśnie... Czy na dole, na kanapie
właśnie siedzi mój brat z laptopem?
- Ignacio? - zmarszczyłam
brew i ruszyłam schodami w dół, trzymając bolącą rękę przy
piersi, a on wtedy spojrzał na mnie.
- Spodziewałaś się
jakiegoś półnagiego Latynosa? - zaśmiał się. - Ktoś cię
musiał odeskortować do domu. Livia do mnie zadzwoniła, że
wariujesz - teraz popatrzył na mnie poważnie. Usiadłam obok niego.
- Co ty tam wyrabiałaś? Czemu zaczęłaś się bić z tą
dziewczyną? - zapytał, a ja na początku nie wiedziałam o co mu
chodzi, dopiero gdy wspomnieniami wróciłam do wczorajszego
wieczoru... Wyszłam z przyjaciółką do klubu i dobrze się
bawiłyśmy. Może nawet za dobrze, bo ledwo pamiętam ile wypiłam...
Chyba jakaś dziewczyna zaczęła uderzać do faceta, do którego z
kolei ja uderzałam tego wieczoru. No i chyba zaczęła się mała
bójka... To samo opowiedziałam bratu, a ten tylko złapał się za
głowę.
- Mała, ty boksujesz się
na co dzień, a tamta dziewczyna nie. Mogłaś ją tam zabić. Na
całe twoje szczęście, skończyła tylko ze złamanym żebrem i
podbitym okiem - warkną. Miałam wspaniałego brata, opiekował się
mną gdy rodzice zginęli i właściwie odmówił sobie życia, by
się mną zajmować. Jest dla mnie takim bratem i ojcem w jednej
osobie. Wspiera mnie od zawsze, został moim agentem gdy zaczęłam
zawodowo boksować, ale jest też cholernie nadopiekuńczy... Właśnie
to po nim widać... Ma też pod swoimi skrzydłami jakichś dwóch
gówniarzy ze szkółki Barcy i oni też uważają, że Ignacio jest
NADOPIEKUŃCZY! - Rozpoznali cię i wasza bójka już jest w
internecie. Rano dzwonili twoi sponsorzy.
- Chcą rozwiązać umowę?
- zapytałam cicho.
- Na szczęście nie, ale
jeszcze jeden taki wyskok... - pogroził mi palcem z groźną miną,
ale po chwili zmiękł i mnie przytulił.
- Spałeś tu?
- Na kanapie.
- Twoja żona mnie kiedyś
udusi za to wszystko - westchnęłam.
- Paula jest wyrozumiała
i cię lubi - zaśmiał się. - Poza tym wie, że jesteś moją
ukochaną, młodszą siostrzyczką, którą muszę wiecznie wyciągać
z tarapatów.
- No dzięki... -
wywróciłam oczami. - Nacho... Czy to jest ten moment bym
powiedziała ci, że mam coś z nadgarstkiem? - skrzywiłam się, a
on spojrzał na mnie, później na spuchniętą rękę. Wypuścił
powietrze z ust.
- Wiedziałem, że jest za
pięknie - pokręcił głową. - Zadzwonię do twojego lekarza czy
cię przyjmie, a ty idź pod prysznic, bo nadal śmierdzisz wódką -
znów przybrał tatusiowy ton. Wstałam i ruszyłam do łazienki.
W szpitalu u
zaprzyjaźnionego chirurga, który był ojcem jednego chłopaka,
który jest klientem Nacho, obejrzeli moją rękę i zrobili
prześwietlenie. Na szczęście nic tam nie było złamane. To coś
ze ścięgnami czy czymś tam, nie znam się na medycynie... Dostałam
coś przeciwbólowego, lekarz mi ją nastawił i władował w szynę.
Miałam szczęście, że nie gips! Dostałam też dobrą informację,
że jak opuchlizna zejdzie to szynę mogę zamienić na specjalny
stabilizator.
- Panie doktorze, za dwa
i pół miesiąca mam ważną walkę. Dokładnie to siedem tygodni -
spojrzałam na niego niepewnie.
- Thaisa, zobaczymy -
powiedział. - Zobaczymy co będzie dalej. Jeżeli wszystko będzie
dobrze, być może będziesz gotowa i zdolna do walki - dodał.
- Ale jeżeli nie, to
odpuszczasz - powiedział poważnie mój brat.
- Ignacio, ja bronię
tytuł - warknęłam cicho.
- Bardzo dobrze o tym
wiem, ale jeżeli będzie coś nie tak... Wiesz, że chcę dla ciebie
jak najlepiej, prawda?
- Twój brat ma rację,
ale na razie i tak odpoczywasz - powiedział mężczyzna. - Zapisuję
ci zastrzyki i tabletki przeciwbólowe - spojrzał na mnie, a ja
pokiwałam lekko głową. Musiałam mieć nadzieję, że szybko to
wszystko się zagoi, zrośnie czy co, to co się ma tam zrobić i
będę w pełni sprawna. Naprawdę zależy mi na tej walce.
Przygotowuje się do niej od bardzo dawna, bo mam obronić swój
tytuł mistrzyni w moim przedziale wiekowym i wadze.
Po wizycie Nacho od razu poszedł
do apteki wybrać zastrzyki i leki, a ja czekałam na niego w
samochodzie.
- Dasz radę sama czy mam
jeszcze robić za twoją pielęgniarkę? - zaśmiał się Nacho gdy
wrócił do auta. Podał mi małą reklamówkę, a ja od razu
zajrzałam do największego pudełka, gdzie było dziesięć gotowych
strzykawek z lekiem. Na samą myśl o tym się skrzywiłam.
- Przecież nie będziesz
codziennie przyjeżdżał specjalnie na mój zastrzyk - mruknęłam.
- Poproszę tą sąsiadkę z góry, w końcu jest pielęgniarką.
- Też racja - przytaknął
i wtedy rozdzwonił się jego telefon, który był w specjalnym
uchwycie przy masce rozdzielczej. Spojrzałam na wyświetlacz, gdzie
pisało kto dzwoni, a okazało się, że był to teść mojego brata.
Odebrał i od razu włączył na głośnik. - Witaj, Gines -
powiedział. Od zawsze był na ty z tym człowiekiem, bo w
końcu najpierw poznał jego, a później jego córkę. Carvajal na
początku dał mu kilka wskazówek po tym jak został moim agentem, a
później podrzucił dwóch chłopaczków z Barcy pod jego skrzydła.
Można było powiedzieć, że jego teść był grubą rybą w
menadżerskim świecie piłkarskim.
- Cześć. Co to za akcje
z Małą? Rozmawiałem z Paulą i coś zaczęła mówić.
- Pobiła się z taką
jedną w klubie i teraz trzeba ją przywołać do porządku -
powiedział mój brat i zerknął na mnie.
- Ej, ja tutaj jestem! -
mruknęłam, a wtedy oboje się zaśmiali.
- Cześć, Thaisa -
odezwał się mężczyzna. - Wszystko w porządku?
- Właśnie wracamy od
chirurga - powiedziałam cicho.
- Załatwiła sobie długi
urlop - westchnął Nacho.
- No to niefajnie.
Ignacio, możesz podjechać dziś do mnie do biura? Opowiesz mi co to
Mała zmalowała, a poza tym mam do ciebie ważną sprawę.
- No dobrze. Tylko ją
odwiozę i będę - mój brat kiwnął głową.
- To czekam. Zdrowiej,
Mała - powiedział i pożegnał się. Brat odwiózł mnie pod
mieszkanie i od razu powiedział, że później wpadnie jeszcze
pogada, a teraz jedzie do swojego teścia, dowiedzieć się co od
niego chce. Ja wróciłam na górę i zostawiłam na blacie w kuchni
worek z lekami. Stwierdziłam, że od razu pójdę na górę i
zobaczę czy jest pani Sofia, pielęgniarka. Udało mi się, bo
akurat miała dziś wolne i była w domu. Zaprosiła mnie na herbatę
i kazała opowiedzieć co mi się stało. Przemiła kobieta. Zgodziła
się na to, że przez te dziesięć dni będzie przychodzić o stałej
porze, ona albo jej córka, która również pracuje w służbie
zdrowia, by robić mi te zastrzyki.
Do siebie wróciłam jakąś
godzinkę później, ale pod drzwiami zastałam pewną niespodziankę,
a mianowicie moją przyjaciółkę, która na mnie czekała.
- No wreszcie! Próbowałam
się do ciebie dodzwonić, a ty nic! - krzyczała na mnie, gdy
wpuszczałam ją do środka. - I co z tą ręką?! Dlaczego ja nic
nie wiem?
- Livia, spokojnie... -
wywróciłam oczami. - Telefon został w domu, bo był rozładowany.
Mogłaś dzwonić do Nacho. Rękę sobie załatwiłam na najbliższy
czas i mam zastrzyki - wytłumaczyłam.
- Czyli będziesz miała
za dużo wolnego czasu, moja droga - pokręciła głową. - To
oznacza imprezy?
- Jasne - zaśmiałam się
cicho. - Z zastrzykami nie mogę pić, czyli przez kolejne dziesięć
dni nici z tego - mruknęłam.
- Moje biedactwo - zrobiła
smutną minkę i mnie przytuliła. - Dasz jakoś radę i ledwo się
obejrzysz, już będziesz mogła trenować.
- Mam nadzieję, bo nie
mam zielonego pojęcia co przez ten cały czas będę robić -
wywróciłam oczami.
- Przez najbliższy
tydzień będę miała przymiarki i sesje w studio za rogiem, więc
będę często wpadać. W końcu będziesz mnie mieć dosyć -
wyszczerzyła się, a ja popukałam ją w czoło i ruszyłam na
kanapę. Usiadłam, oparłam nogi o stolik i włączyłam telewizor,
a młoda modelka poszła w moje ślady.
Przeżyłam te dziesięć dni w
wielkich męczarniach. Dlaczego w męczarniach? Już tłumaczę..
Livia, początkująca modelka, lubi pojawiać się na imprezach, a ja
z racji zastrzyków - nie mogłam. Za to cały ten czas chodziłam z
nią po sklepach, siedziałam w domu brata razem z nim i Paulą albo
po prostu nudziłam się sama w mieszkaniu. W końcu jednak rzuciłam
szynę w kąt, a założyłam wygodniejszy stabilizator.
Brat dopiero wtedy zaczął prawić mi
kazania co do tego, żebym się pilnowała, bo po tym jednym wyskoku
teraz będę obserwowana.. Wiedział, że nie musi tego robić
wcześniej, bo nie byłam taka głupia by leki i zastrzyki łączyć
z ostrym imprezowaniem i alkoholem. To mogłaby być mieszanka
wybuchowa!
Chodziłam z przyjaciółką po
centrum handlowym i oglądałyśmy letnie wystawy. Jedni kusili
sukienkami, inni strojami kąpielowymi, a kolejni butami. Stałyśmy
właśnie przy wieszakach z sukienkami, na które uparła się Livia,
kiedy po chwili tamta zawołała, że zaraz wraca, bo musi się z
kimś przywitać. Ledwo się zdążyłam obejrzeć, a jej już nie
było. Popatrzyłam w stronę wyjścia ze sklepu i zauważyłam ją w
holu z jakąś grupką. Modelka ściskała się z jakąś blondynką,
a obok nich stało czterech chłopaków, z którymi później po
kolei uścisnęła dłoń. Chwilę tam z nimi stała i rozmawiała, a
ja za ten czas mogłam uciec od tych wszystkich sukienek i przejść
do koszulek oraz spodni.
- Idziemy dziś na
imprezę! - powiedziała Liv, strasząc mnie, ponieważ właśnie
przeglądałam kolorowe topy, a ta wyskoczyła jakby znikąd.
- Gdzie? Jak? Co? Z kim? -
spojrzałam na nią pytająco. - Wiesz, że nie bardzo mogę, bo
przewrażliwiony braciszek by z chęcią mnie wtedy udusił!
- Nie bój się, nic nie
wyjdzie na jaw! - wyszczerzyła się. - A pójdziemy z Julią, jej
chłopakiem i jego kumplami!
- Kim jest Julia?
- Taka moja znajoma -
machnęła ręką. - Tego jej chłopaka raz spotkałam z nią, a
teraz właśnie był z bratem i kumplami. Muszę przyznać, że
niezłe ciacha! - jęknęła. - Skończyłaś zastrzyki, ja postaram
się by Nacho nie nabrał podejrzeń i będziemy się dziś nieźle
bawić. Co ty na to? - poruszyła brwiami.
- Jeżeli Nacho się nie
dowie, to okej - stwierdziłam.
- No to świetnie! Teraz
chodź, musimy coś sobie kupić na wieczór! - złapała mnie za
rękę i pociągnęła za sobą do innych sklepów.
___
A któż to ma dziś urodziny? <3 Najpiękniejszy, najwspanialszy, najbardziej utalentowany i najseksowniejszy piłkarz (moim zdaniem) na świecie! Rafa, sto lat! ♥
Dzisiejszy rozdział, niestety, bez niego, ale obiecuję, że w drugim już się pojawi :)
Ładnie proszę o komentarze, tak na prezent urodzinowy dla Rafinhi ♥
Ostatnio ciągle uśmiecham się na widok gifów na końcu rozdziałów, więc co bym miała się nie uśmiechnąć i tutaj ;)
OdpowiedzUsuńHah, dobrze, że jej nie zabiła. Bo zawodowa bokserka i jakaś amatorka szukacjąca zaczepki to złe połączenie XD No i czekam na tą imprezę, oj czekam.
co to ma być, że uro Rafy i nie ma Rafy w rozdziale? Jeszcze się na Ciebie obrazi i co wtedy? XD
OdpowiedzUsuńTrochę gupia ta Thaisa, no ale co poradzić? Oby Rafa ją sobie wychował :D
Rafcio sto latek kochanie! <33
OdpowiedzUsuńThaisa to łobuziara ale ją lubię ;)
Niech Alcantara ją uleczy to będzie zdrowa przez całe życie!
Czekam na następny!
Najlepszego dla naszego Rafy kochanego! <3
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to już polubiłam Thaisę, ma coś takiego w sobie :) Julia z chłopakiem który ma brata. To musi być Rafa! Ja to wiem. :D
Całuję i wyściskaj mocno ode mnie Rafinhę :*
Kocham Thaisę! Ma dziewczyna charakterek i jedynie co ją ogranicza to brat i sponsorzy. Dobrze że po tej bójce się nie wycofali, ale współczuję Małej zastrzyków. Ałć. Czekam na imprezę, na którą bierze ją przyjaciółka i spotkanie z Rafą, nioch, ahah ;*
OdpowiedzUsuńNacho i tatusiowy ton :')) To mi się o dziwo podoba.
OdpowiedzUsuńRafa pojawi się na imprezie? Czy tylko ja mam takie wrażenie?:')
Małą bardzo polubiłam, aczkolwiek nadal czekam na głównego bohatera. Wiesz, chcę się do niego przekonać. Liczę, że mi się uda. Musi się udać! :')
Czekam na następny kochana ;*