czwartek, 12 lutego 2015

uno: la dela mala suerte

   Po woli otwierałam oczy, ale promienie słoneczne, które wpadały przez okno do mojego pokoju nie dawały za wygraną, co mnie denerwowało. Tak jak zwykle, na kacu gigancie bolała mnie głowa, drażniło mnie jasne światło, chciało mi się pić i bolał mnie... Nadgarstek? Zaraz, przecież nigdy nie bolała mnie ręka, a teraz ten ból jest nie do zniesienia, a na dodatek połowa lewej ręki jest spuchnięta. Skrzywiłam się, bo to oznaczało, że w najbliższym czasie będę miała za dużo wolnego czasu. 
Podciągnęłam się trochę do góry i oparłam o tył łóżka. Na szafce obok stała butelka z wodą mineralną. Ucieszył mnie ten widok i od razu zabrałam się za picie. Spojrzałam przed siebie, czyli na olbrzymią, szklaną ścianę. Miałam stąd widok na całą Barcelonę, a nawet stadiony. Zgramoliłam się z łóżka i wtedy zauważyłam, że spałam w swoich ubraniach. Jedynie pozbyłam się butów. Bardzo wolnym krokiem ruszyłam w kierunku schodów. Oparłam się o poręcz i spojrzałam w dół na resztę mojego mieszkania. Praktycznie, prócz łazienki, każde pomieszczenie było otwarte. Na dole była niewielka łazienka, kuchnia z wysepką, która oddzielała ją od olbrzymiego salonu. Miałam tu niewielkie pięterko, gdzie urządziłam sobie sypialnie oraz wydzieliłam teren na garderobę. Uwielbiałam to miejsce, bo za jedną ścianę robiła poręcz, dzięki której mogę widzieć widok z salonu oraz niższy poziom. Mój salon był urządzony nowocześnie, a w jednym jego kącie, akurat pod sypialnią, miałam swoje miejsce do treningów: bieżnia, worek treningowy i rowerek. Gdy rok temu szukaliśmy z bratem mieszkanie dla mnie, nie ukrywam że byłam wybredna, ale w tym miejscu zakochałam się od razu. Właśnie... Czy na dole, na kanapie właśnie siedzi mój brat z laptopem?
   - Ignacio? - zmarszczyłam brew i ruszyłam schodami w dół, trzymając bolącą rękę przy piersi, a on wtedy spojrzał na mnie.
   - Spodziewałaś się jakiegoś półnagiego Latynosa? - zaśmiał się. - Ktoś cię musiał odeskortować do domu. Livia do mnie zadzwoniła, że wariujesz - teraz popatrzył na mnie poważnie. Usiadłam obok niego. - Co ty tam wyrabiałaś? Czemu zaczęłaś się bić z tą dziewczyną? - zapytał, a ja na początku nie wiedziałam o co mu chodzi, dopiero gdy wspomnieniami wróciłam do wczorajszego wieczoru... Wyszłam z przyjaciółką do klubu i dobrze się bawiłyśmy. Może nawet za dobrze, bo ledwo pamiętam ile wypiłam... Chyba jakaś dziewczyna zaczęła uderzać do faceta, do którego z kolei ja uderzałam tego wieczoru. No i chyba zaczęła się mała bójka... To samo opowiedziałam bratu, a ten tylko złapał się za głowę.
   - Mała, ty boksujesz się na co dzień, a tamta dziewczyna nie. Mogłaś ją tam zabić. Na całe twoje szczęście, skończyła tylko ze złamanym żebrem i podbitym okiem - warkną. Miałam wspaniałego brata, opiekował się mną gdy rodzice zginęli i właściwie odmówił sobie życia, by się mną zajmować. Jest dla mnie takim bratem i ojcem w jednej osobie. Wspiera mnie od zawsze, został moim agentem gdy zaczęłam zawodowo boksować, ale jest też cholernie nadopiekuńczy... Właśnie to po nim widać... Ma też pod swoimi skrzydłami jakichś dwóch gówniarzy ze szkółki Barcy i oni też uważają, że Ignacio jest NADOPIEKUŃCZY! - Rozpoznali cię i wasza bójka już jest w internecie. Rano dzwonili twoi sponsorzy.
    - Chcą rozwiązać umowę? - zapytałam cicho.
   - Na szczęście nie, ale jeszcze jeden taki wyskok... - pogroził mi palcem z groźną miną, ale po chwili zmiękł i mnie przytulił.
   - Spałeś tu?
   - Na kanapie.
   - Twoja żona mnie kiedyś udusi za to wszystko - westchnęłam.
  - Paula jest wyrozumiała i cię lubi - zaśmiał się. - Poza tym wie, że jesteś moją ukochaną, młodszą siostrzyczką, którą muszę wiecznie wyciągać z tarapatów.
   - No dzięki... - wywróciłam oczami. - Nacho... Czy to jest ten moment bym powiedziała ci, że mam coś z nadgarstkiem? - skrzywiłam się, a on spojrzał na mnie, później na spuchniętą rękę. Wypuścił powietrze z ust. 
  - Wiedziałem, że jest za pięknie - pokręcił głową. - Zadzwonię do twojego lekarza czy cię przyjmie, a ty idź pod prysznic, bo nadal śmierdzisz wódką - znów przybrał tatusiowy ton. Wstałam i ruszyłam do łazienki.

   W szpitalu u zaprzyjaźnionego chirurga, który był ojcem jednego chłopaka, który jest klientem Nacho, obejrzeli moją rękę i zrobili prześwietlenie. Na szczęście nic tam nie było złamane. To coś ze ścięgnami czy czymś tam, nie znam się na medycynie... Dostałam coś przeciwbólowego, lekarz mi ją nastawił i władował w szynę. Miałam szczęście, że nie gips! Dostałam też dobrą informację, że jak opuchlizna zejdzie to szynę mogę zamienić na specjalny stabilizator.
  - Panie doktorze, za dwa i pół miesiąca mam ważną walkę. Dokładnie to siedem tygodni - spojrzałam na niego niepewnie.
   - Thaisa, zobaczymy - powiedział. - Zobaczymy co będzie dalej. Jeżeli wszystko będzie dobrze, być może będziesz gotowa i zdolna do walki - dodał.
   - Ale jeżeli nie, to odpuszczasz - powiedział poważnie mój brat.
   - Ignacio, ja bronię tytuł - warknęłam cicho.
  - Bardzo dobrze o tym wiem, ale jeżeli będzie coś nie tak... Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, prawda?
  - Twój brat ma rację, ale na razie i tak odpoczywasz - powiedział mężczyzna. - Zapisuję ci zastrzyki i tabletki przeciwbólowe - spojrzał na mnie, a ja pokiwałam lekko głową. Musiałam mieć nadzieję, że szybko to wszystko się zagoi, zrośnie czy co, to co się ma tam zrobić i będę w pełni sprawna. Naprawdę zależy mi na tej walce. Przygotowuje się do niej od bardzo dawna, bo mam obronić swój tytuł mistrzyni w moim przedziale wiekowym i wadze.
  Po wizycie Nacho od razu poszedł do apteki wybrać zastrzyki i leki, a ja czekałam na niego w samochodzie.
   - Dasz radę sama czy mam jeszcze robić za twoją pielęgniarkę? - zaśmiał się Nacho gdy wrócił do auta. Podał mi małą reklamówkę, a ja od razu zajrzałam do największego pudełka, gdzie było dziesięć gotowych strzykawek z lekiem. Na samą myśl o tym się skrzywiłam.
  - Przecież nie będziesz codziennie przyjeżdżał specjalnie na mój zastrzyk - mruknęłam. - Poproszę tą sąsiadkę z góry, w końcu jest pielęgniarką.
   - Też racja - przytaknął i wtedy rozdzwonił się jego telefon, który był w specjalnym uchwycie przy masce rozdzielczej. Spojrzałam na wyświetlacz, gdzie pisało kto dzwoni, a okazało się, że był to teść mojego brata. Odebrał i od razu włączył na głośnik. - Witaj, Gines - powiedział. Od zawsze był na ty z tym człowiekiem, bo w końcu najpierw poznał jego, a później jego córkę. Carvajal na początku dał mu kilka wskazówek po tym jak został moim agentem, a później podrzucił dwóch chłopaczków z Barcy pod jego skrzydła. Można było powiedzieć, że jego teść był grubą rybą w menadżerskim świecie piłkarskim.
    - Cześć. Co to za akcje z Małą? Rozmawiałem z Paulą i coś zaczęła mówić.
   - Pobiła się z taką jedną w klubie i teraz trzeba ją przywołać do porządku - powiedział mój brat i zerknął na mnie.
   - Ej, ja tutaj jestem! - mruknęłam, a wtedy oboje się zaśmiali.
   - Cześć, Thaisa - odezwał się mężczyzna. - Wszystko w porządku?
   - Właśnie wracamy od chirurga - powiedziałam cicho.
   - Załatwiła sobie długi urlop - westchnął Nacho.
  - No to niefajnie. Ignacio, możesz podjechać dziś do mnie do biura? Opowiesz mi co to Mała zmalowała, a poza tym mam do ciebie ważną sprawę.
   - No dobrze. Tylko ją odwiozę i będę - mój brat kiwnął głową.
   - To czekam. Zdrowiej, Mała - powiedział i pożegnał się. Brat odwiózł mnie pod mieszkanie i od razu powiedział, że później wpadnie jeszcze pogada, a teraz jedzie do swojego teścia, dowiedzieć się co od niego chce. Ja wróciłam na górę i zostawiłam na blacie w kuchni worek z lekami. Stwierdziłam, że od razu pójdę na górę i zobaczę czy jest pani Sofia, pielęgniarka. Udało mi się, bo akurat miała dziś wolne i była w domu. Zaprosiła mnie na herbatę i kazała opowiedzieć co mi się stało. Przemiła kobieta. Zgodziła się na to, że przez te dziesięć dni będzie przychodzić o stałej porze, ona albo jej córka, która również pracuje w służbie zdrowia, by robić mi te zastrzyki.
 Do siebie wróciłam jakąś godzinkę później, ale pod drzwiami zastałam pewną niespodziankę, a mianowicie moją przyjaciółkę, która na mnie czekała.
  - No wreszcie! Próbowałam się do ciebie dodzwonić, a ty nic! - krzyczała na mnie, gdy wpuszczałam ją do środka. - I co z tą ręką?! Dlaczego ja nic nie wiem?
   - Livia, spokojnie... - wywróciłam oczami. - Telefon został w domu, bo był rozładowany. Mogłaś dzwonić do Nacho. Rękę sobie załatwiłam na najbliższy czas i mam zastrzyki - wytłumaczyłam.
   - Czyli będziesz miała za dużo wolnego czasu, moja droga - pokręciła głową. - To oznacza imprezy?
    - Jasne - zaśmiałam się cicho. - Z zastrzykami nie mogę pić, czyli przez kolejne dziesięć dni nici z tego - mruknęłam.
   - Moje biedactwo - zrobiła smutną minkę i mnie przytuliła. - Dasz jakoś radę i ledwo się obejrzysz, już będziesz mogła trenować.
   - Mam nadzieję, bo nie mam zielonego pojęcia co przez ten cały czas będę robić - wywróciłam oczami.
   - Przez najbliższy tydzień będę miała przymiarki i sesje w studio za rogiem, więc będę często wpadać. W końcu będziesz mnie mieć dosyć - wyszczerzyła się, a ja popukałam ją w czoło i ruszyłam na kanapę. Usiadłam, oparłam nogi o stolik i włączyłam telewizor, a młoda modelka poszła w moje ślady.

  Przeżyłam te dziesięć dni w wielkich męczarniach. Dlaczego w męczarniach? Już tłumaczę.. Livia, początkująca modelka, lubi pojawiać się na imprezach, a ja z racji zastrzyków - nie mogłam. Za to cały ten czas chodziłam z nią po sklepach, siedziałam w domu brata razem z nim i Paulą albo po prostu nudziłam się sama w mieszkaniu. W końcu jednak rzuciłam szynę w kąt, a założyłam wygodniejszy stabilizator.
Brat dopiero wtedy zaczął prawić mi kazania co do tego, żebym się pilnowała, bo po tym jednym wyskoku teraz będę obserwowana.. Wiedział, że nie musi tego robić wcześniej, bo nie byłam taka głupia by leki i zastrzyki łączyć z ostrym imprezowaniem i alkoholem. To mogłaby być mieszanka wybuchowa!
  Chodziłam z przyjaciółką po centrum handlowym i oglądałyśmy letnie wystawy. Jedni kusili sukienkami, inni strojami kąpielowymi, a kolejni butami. Stałyśmy właśnie przy wieszakach z sukienkami, na które uparła się Livia, kiedy po chwili tamta zawołała, że zaraz wraca, bo musi się z kimś przywitać. Ledwo się zdążyłam obejrzeć, a jej już nie było. Popatrzyłam w stronę wyjścia ze sklepu i zauważyłam ją w holu z jakąś grupką. Modelka ściskała się z jakąś blondynką, a obok nich stało czterech chłopaków, z którymi później po kolei uścisnęła dłoń. Chwilę tam z nimi stała i rozmawiała, a ja za ten czas mogłam uciec od tych wszystkich sukienek i przejść do koszulek oraz spodni. 
   - Idziemy dziś na imprezę! - powiedziała Liv, strasząc mnie, ponieważ właśnie przeglądałam kolorowe topy, a ta wyskoczyła jakby znikąd. 
   - Gdzie? Jak? Co? Z kim? - spojrzałam na nią pytająco. - Wiesz, że nie bardzo mogę, bo przewrażliwiony braciszek by z chęcią mnie wtedy udusił! 
   - Nie bój się, nic nie wyjdzie na jaw! - wyszczerzyła się. - A pójdziemy z Julią, jej chłopakiem i jego kumplami! 
   - Kim jest Julia? 
   - Taka moja znajoma - machnęła ręką. - Tego jej chłopaka raz spotkałam z nią, a teraz właśnie był z bratem i kumplami. Muszę przyznać, że niezłe ciacha! - jęknęła. - Skończyłaś zastrzyki, ja postaram się by Nacho nie nabrał podejrzeń i będziemy się dziś nieźle bawić. Co ty na to? - poruszyła brwiami. 
   - Jeżeli Nacho się nie dowie, to okej - stwierdziłam. 
  - No to świetnie! Teraz chodź, musimy coś sobie kupić na wieczór! - złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą do innych sklepów.
___

A któż to ma dziś urodziny? <3 Najpiękniejszy, najwspanialszy, najbardziej utalentowany i najseksowniejszy piłkarz (moim zdaniem) na świecie! Rafa, sto lat! ♥
Dzisiejszy rozdział, niestety, bez niego, ale obiecuję, że w drugim już się pojawi :)
Ładnie proszę o komentarze, tak na prezent urodzinowy dla Rafinhi ♥

6 komentarzy:

  1. Ostatnio ciągle uśmiecham się na widok gifów na końcu rozdziałów, więc co bym miała się nie uśmiechnąć i tutaj ;)
    Hah, dobrze, że jej nie zabiła. Bo zawodowa bokserka i jakaś amatorka szukacjąca zaczepki to złe połączenie XD No i czekam na tą imprezę, oj czekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. co to ma być, że uro Rafy i nie ma Rafy w rozdziale? Jeszcze się na Ciebie obrazi i co wtedy? XD
    Trochę gupia ta Thaisa, no ale co poradzić? Oby Rafa ją sobie wychował :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rafcio sto latek kochanie! <33
    Thaisa to łobuziara ale ją lubię ;)
    Niech Alcantara ją uleczy to będzie zdrowa przez całe życie!
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszego dla naszego Rafy kochanego! <3
    A co do rozdziału, to już polubiłam Thaisę, ma coś takiego w sobie :) Julia z chłopakiem który ma brata. To musi być Rafa! Ja to wiem. :D
    Całuję i wyściskaj mocno ode mnie Rafinhę :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Thaisę! Ma dziewczyna charakterek i jedynie co ją ogranicza to brat i sponsorzy. Dobrze że po tej bójce się nie wycofali, ale współczuję Małej zastrzyków. Ałć. Czekam na imprezę, na którą bierze ją przyjaciółka i spotkanie z Rafą, nioch, ahah ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nacho i tatusiowy ton :')) To mi się o dziwo podoba.
    Rafa pojawi się na imprezie? Czy tylko ja mam takie wrażenie?:')
    Małą bardzo polubiłam, aczkolwiek nadal czekam na głównego bohatera. Wiesz, chcę się do niego przekonać. Liczę, że mi się uda. Musi się udać! :')
    Czekam na następny kochana ;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy