Liv wcisnęła mojemu bratu
piękną bajeczkę o tym, że zabiera mnie wieczorem na jedną z
sesji z nowym fotografem, a do tego miała tam mieć jakąś
przymiarkę nowej kolekcji... Gdy Nacho tylko usłyszał o tym
wszystkim, powiedział, że dalej nie chce słuchać. Dodał do mnie,
że mam być grzeczna... No, ale ja zawsze jestem grzeczna! Jeden
wyskok pod wpływem procentów i starszy braciszek będzie mnie
upominał do końca życia? Halo! Jestem już dorosła i to już od
prawie dwóch lat!
Szatynka wskoczyła w nową
sukienkę specjalnie dla księcia, którego sobie już upatrzyła
przy spotkaniu z tą Julią. Na miejscu miała mi go wskazać, a to
oznaczało, że miałam trzymać od niego rączki daleko, choćby
mnie do niego rwało. Ja postawiłam na krótkie, jeansowe szorty i
luźny top z nadrukiem. Na nadgarstku miałam szeroką, czarną
bransoletę, a moim drugim charakterystycznym dodatkiem był
oczywiście stabilizator!
Pod klub podjechałyśmy
taksówką, później przepchałyśmy się przez tłum ludzi,
czekających w kolejce by przywitać się ze znajomym bramkarzem i ku
niezadowoleniu innych, wejść na luzie do środka. Tam powitała nas
głośna muzyka i tańczący ludzie.
- Musimy znaleźć resztę!
- zawołała do mnie. - Powinni już tu gdzieś być - dodała
troszeczkę ciszej, rozglądając się dookoła. Zrobiłam to samo i
chyba zauważyłam dziewczynę, z którą dziś witała się Livia.
- Tam? - wskazałam w
kierunku, gdzie mignęła mi blondynka.
- Są! - wyszczerzyła się
dziewczyna i ruszyła do narożnika, a ja za nią. Od razu wpadła
pomiędzy nich i zaczęła się witać, jakby znała wszystkich od
lat, a ponoć znała tylko tą Julię.. To było nic z tym, że gdy
się tam pojawiłam i zdałam sobie sprawę, że całe to towarzystwo
to piłkarska świta, a Julia to była ta Julia od starszego
Alcantary, stanęłam z szeroko otwartymi oczami. Na szczęście nie
trwało to długo, więc nikt tego nie zauważył, tak myślę. Livia
mnie przedstawiła i później wpakowała pomiędzy Rafinhę oraz
Deulofeu. Zaraz po tym pojawiły się tam jeszcze trzy osoby. Dwóch chłopaków i dziewczyna. Coral, Sergi i Marc. Na widok tego ostatniego, mojej przyjaciółce aż zaświeciły się oczy, a to oznaczało, że to był właśnie ten chłopak! Każde z nas zamówiło sobie po drinku i całą grupką usiedliśmy sobie w narożniku.
- Co z twoją ręką? - zapytał blondyn, który siedział po mojej prawej.
- Naderwałam ścięgno - skrzywiłam się.
- Lepiej niech opowie jak - zachichotała Liv, a ja zmierzyłam ją wzrokiem. - Tylko przyłożyła takiej jednej, której się należało - puściła do mnie oczko.
- Strach się bać - powiedział cicho chłopak, który siedział po mojej lewej. Upił łyk swojego drinka i uśmiechnął się do mnie. Swoją drogą... Muszę przyznać, że miał bardzo ładny uśmiech! I w ogóle był bardzo przystojny i... Dobra, może wystarczy!
- Czasem trzeba też zagrać niebezpieczną - odpowiedziałam mu, również z uśmiechem. Tak się na niego patrzyłam, a on na mnie i pewnie dalej byśmy sobie tak siedzieli, gdyby nie to, że Bartrze się zachciało wznosić toasty.
- Wypijmy za dzisiejszy wieczór - wyszczerzył się i uderzył swoja szklaneczką w nasze. - Oraz za tego ciołka, który jutro już wraca do tych swoich Niemiec - spojrzał na Thiago, a ten się tylko zaśmiał. - Widzisz, ci są mądrzy i wrócili po roku - wskazał na Rafinhę i Gerarda. Starszy Alcantara coś tam mu zaczął mówić, ale mało kto już się w to wgłębiał. Z tego co wiedziałam, ta dwójka teraz wróciła z wypożyczenia, a Thiago całkowicie zmienił klub.
- Będzie mu to wypominał do końca życia - zaśmiał się Rafa pod nosem.
- Może dlatego, że zostawił tutaj tylu kumpli - odpowiedziałam.
- Bartra tak ma ze wszystkim, no ale zmiana klubu to była decyzja tylko i wyłącznie mojego brata - zauważył. - A Marc teraz w zamian będzie miał mnie w drużynie - puścił do mnie oczko.
- Wytrzyma? - wyszczerzyłam się do Alcantary.
- Hej, hej - pokręcił głową. - Bo się pogniewamy - zaśmiał się.
- Za to możesz mnie porwać do tańca - uśmiechnęłam się słodko do niego, a ten nie czekał długo, bo od razu odłożył swojego drinka i pociągnął mnie za sobą na sam środek sali. Jak już mnie porwał, to nie chciał przestać. I chyba ja też. Ciągle tańczyliśmy i wygłupialiśmy się, jakbyśmy się znali co najmniej pół życia, a to dopiero jeden wieczór... Wcale nie czułam zmęczenia ani pragnienia, mogłam tam z nim być ciągle i się bawić. Tylko co jakiś czas zauważałam tańczących Julię z Thiago, Marca z Liv, Sergiego z Coral albo Deulo z jakimiś wyrwanymi dziewczynami. Nawet nie wiem ile czasu minęło, ale gdy wróciliśmy do naszego narożnika, był tam już tylko Geri oraz Coral z Roberto.
- A gdzie wywiało resztę? - zapytał Rafa.
- Twój braciszek z przyszłą bratową się ulotnili, bo mają mieć rano samolot. Powiedzieli, że i tak się będziecie jutro widzieć, więc się nie żegnają - odpowiedział pomocnik.
- No tak, mam ich zawieźć na lotnisko.. A Bartra?
- Ulotnił się z twoją przyjaciółką - Deulo poruszył brwiami, patrząc na mnie.
- No to dostanie porządną pogadankę, bo mnie zostawiła samą - pokręciłam głową i dopiłam swojego drinka.
- Dobrze się bawiłaś z naszym Rafą, więc nie chciała wam przeszkadzać - uśmiechnęła się do mnie Coral, a tamci dwaj popatrzyli się jednocześnie na swojego kolegę. No dobra, okej, przyznaję.. Dobrze bawiłam się z Rafaelem, a ci sobie już coś pewnie tam myślą..
- Ale chyba i tak będę się już zbierać - stwierdziłam. - Dziękuję wam wszystkim za świetny wieczór i naprawdę miło było was poznać - uśmiechnęłam się do nich.
- Nam również - odparł Roberto.
- Też będę uciekał i może przy okazji dasz się odprowadzić? - popatrzył na mnie.
- Czemu nie - kiwnęłam głową. - Do zobaczenia - rzuciłam do reszty i zaczęłam się przepychać przez tłum do wyjścia, a Alcantara za mną.
Ten cały nocny spacer z Rafą wcale nie był takim złym pomysłem. Chłopak praktycznie cały czas mnie rozbawiał historyjkami ze zgrupowań, z szatni czy nawet przygodami z jego rodzeństwem. I dowiedziałam się, że jego młodsza siostra ma tak samo na imię jak ja! Czyli już ją lubię! Opowiedział mi jak to było gdy razem z Thiago byli przyjmowani do szkółki Barcelony, a ja mu wytłumaczyłam dlaczego mogę być taka niebezpieczna.. Nie ukrywał swojego zdziwienia, bo stwierdził, że nigdy nie pomyślałby o mnie jako o bokserce. Oczywiście zaraz zaczął się tłumaczyć tym, że na myśli miał to, że jestem taka drobna, delikatna.. Po tych słowach znów się zmieszał i stwierdził, że chyba już powinien skończyć mówić. Jednak mi te słowa się podobały, bo praktycznie prawił mi komplementy. Rafinha był naprawdę w porządku gościem. Odprowadził mnie pod same drzwi do budynku, pożyczył dobrej nocy i dał buziaka w policzek. Z jednej strony czułam się tak jak zwykle, a z drugiej nadzwyczajnie.. Może to przez to, że go poznałam? Niee.. Thaisa, przecież jeszcze ci w głowie żaden chłopak nie namieszał i nie namiesza!
Byłam taka wściekła, że gdyby ktokolwiek stanął mina drodze, rozszarpałabym go w jednej chwili, bez zawahania.. Ale spokojnie.. Obudziłam się w całkowicie dobrym nastroju, co pewnie było spowodowane wczorajszym wieczorem. Później wyciągnęłam z Livii przez telefon każdy szczegół jej wczorajszego sam na sam z Marciem, a następnie postanowiłam pójść na salkę. Czyli nasze miejsce treningów. Boks trenowało tam kilku chłopaków i cztery dziewczyny, razem ze mną. Wszyscy się tam dobrze znaliśmy, zarówno sportowcy jak i nasi trenerzy oraz reszta ludzi, którzy tam pracowali. Chciałam ich odwiedzić, zapytać co słychać.
Na początku wszyscy ciepło mnie powitali, wypytywali kiedy wracam i jak tam moja ręka. Było pięknie do momentu pojawienia się Melissy i Alici. Tak jak wspominałam, była nas tam czwórka. Melissa, Alicia, Sara i ja. Dwie pierwsze były w moim wieku, a Sara o dwa lata młodsza i to właśnie z nią najbardziej trzymałam. Tamte były typowymi sukami, które można spotkać w amerykańskich filmach o szkole średniej. Po prostu za sobą nie przepadałyśmy. Więc gdy te dwie się pojawiły, zaczęły mruczeć coś niby między sobą, że doszły ich słuchy, że nie stanę do walki z Kobrą, bo nie będę gotowa.. I podobno mówił to mój braciszek! Spojrzałam wtedy po reszcie, a ich miny mówiły same za siebie.. Czyli to była prawda! Ignacio chodził i rozpowiadał, że nie wyleczę ręki do walki.
Z salki wystrzeliłam jak poparzona i szybkim krokiem udałam się do domu brata, do którego nie było stamtąd tak strasznie daleko. Po dwudziestu minutach byłam już na miejscu. Drzwi otworzyła mi uśmiechnięta bratowa, Paula.
- Cześć, jest Nacho? - warknęłam zła, wchodząc do środka.
- Jest, ale... Mała, coś się stało? - zapytała lekko zdziwiona.
- Stać to się dopiero może.. Gdzie jest ten zdrajca?
- U siebie w gabinecie, ale... - zignorowałam, że chciała coś dalej powiedzieć, bo biegiem wyskoczyłam po schodkach i byłam już na górze pod drzwiami pomieszczenia. Wpadłam tam bez pukania. Nacho opierał się właśnie o biurko, a w ręce trzymał kartkę papieru.
- Co ty sobie wyobrażasz, co?! - krzyknęłam od razu, a brat spojrzał na mnie. - Jeszcze nic nie wiadomo, a ty rozpowiadasz, że nie stanę do tej walki!
- Thaisa.. - zaczął lekko zmieszany. - Możemy porozmawiać o tym troszeczkę później?
- Nie, nie możemy! - zawołałam zła. - Cholera, ty masz mnie wspierać, a nie jeszcze bardziej dołować!
- Thaisa! - przerwał mi.
- Co? - warknęłam z wyrzutem.
- Porozmawiamy o tym później, bo teraz nie jestem sam - powiedział spokojnie i wskazał na kanapę za mną. Odwróciłam głowę i po prostu.. Troszeczkę mnie ścięło z nóg. Nie zauważyłam wcześniej, że za mną ciągle siedzi dwóch chłopaków i przysłuchuje się mojemu wybuchowi.
- Cześć, Thaisa - odezwał się blondyn, a ja zamrugałam kilka razy powiekami, by upewnić się czy to na pewno siedzą oni.
- Wy się znacie? - Nacho uniósł brew do góry.
- Poznaliśmy się wczoraj na... - zaczął Rafinha, a ja w jednym momencie rzuciłam się w jego stronę by mu zatkać buzię dłonią. Oczywiście, to wypaliło, ale zamiar by usiąść pomiędzy nimi.. Po prostu wylądowałam na kolanach Alcantary.
- Na tej sesji Livii! Zaprosiła dwie koleżanki, a one przyprowadziły kolegów - wyszczerzyłam się i popatrzyłam po piłkarzach, a ci jak jeden mąż, jednocześnie pokiwali głowami.
- Nie, dobra.. - westchnął Nacho i przejechał dłonią po twarzy. - Nadal nie wierzę w to, że dałem się wam omotać i uwierzyć, że faktycznie idziecie na tą całą sesję. Mam tylko nadzieję, że nie zobaczę w sieci kolejnego filmiku z twoim udziałem - zmroził mnie wzrokiem. - Przepraszam was chłopaki na chwilę, ale muszę wymienić kilka zdań z siostrą - stanął przy drzwiach, otworzył je i czekał aż wyjdę, a ja potulna niczym baranek, wstałam z kolan Rafy i wyszłam na korytarz. Nacho zamknął za sobą drzwi i spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
- Co oni u ciebie robią? - zapytałam.
- Pamiętasz jak Gines miał do mnie sprawę? Chciał bym przejął tymczasowo dwóch piłkarzy, którzy mają czyste sprawy, bo miał z nimi przedłużać kontrakty, ale sam ma niemałe zamieszania w Madrycie, plus wielka niewiadoma z Valdesem - wytłumaczył. - Ale nie zmieniaj tematu, moja droga. Poszłaś na imprezę, choć jasno powiedziałem byś na razie sobie odpuściła.
- Miałeś się nie dowiedzieć - pisnęłam.
- Nie wyszło - przybrał tatusiowy ton. - A o tej sprawie z którą przyszłaś, porozmawiamy później, dobrze? Muszę załatwić sprawę z nimi. Poczekaj na dole. Była wczoraj mama Pauli, a co oznacza, że nasza lodówka się nie domyka. Ktoś nam musi pomóc - puścił do mnie oczko, a ja pokiwałam głową i odwróciłam się do schodów. - Mała... - zaczął, a ja spojrzałam jeszcze na niego. - Ty może z którymś... No wiesz..
- Nie. Wyobraź sobie, że byłam wczoraj bardzo grzeczna - pokręciłam głową. - Do niektórych twoich zaleceń jeszcze się stosuje - dodałam i ruszyłam na dół.
Thaisa, wpadłaś! Zrobiłaś szopkę przed Rafaelem i Gerardem, którzy są klientami twojego braciszka!
***
Co się stało z komentarzami? :( Pod prologiem było ich sporo, a pod pierwszym rozdziałem ich ilość się zmniejszyła.. To smuci.
Ale jest w końcu obiecany Rafa :)
Ale jest w końcu obiecany Rafa :)