Wstałam dosyć dziwnie wcześnie, jak na mnie i postanowiłam trochę pobiegać. Brakowało mi wszystkich treningów, ale biegać mogę. Ubrałam dresy i wyszłam z domu. Najpierw po woli wybiegłam z osiedla, a później skierowałam się do parku. O tej porze, prócz ludzi śpieszących się do pracy, skracających sobie drogę przez park, byli tylko biegacze. Było ciepło i słonecznie, więc spotkałam ich sporo. I wtedy nagle ogarnęła mnie jedna myśl... Czy jeżeli piłkarze mają rano treningi, to czy też wcześniej wstają by sobie pobiegać i utrzymać kondycję? W sumie nie wiem czemu o tym pomyślałam. Piłką nożną interesowałam się tylko trochę, a tych wszystkich piłkarzy kojarzyłam z widzenia przez mojego brata, który dosłownie jest maniakiem tego sportu. I nie wiem czemu też w tym momencie pomyślałam o Rafinhi... Nie, to za wiele! Koniec myślenia o piłce i piłkarzach! Thaisa, masz się skupić na wyzdrowieniu i przygotowaniu się do walki!
Po czterdziestu minutach byłam już na plaży, gdzie przesiedziałam całkiem długo. Było już koło dziesiątej gdy pojawiłam się z powrotem pod domem, gdzie spotkałam Livię.
- Ja to mam wyczucie kiedy przyjść - wyszczerzyła się dziewczyna, a ja wstukałam kod by otworzyć drzwi.
- To zależy - popatrzyłam na nią. - Co tak wcześnie? - zapytałam, wchodząc po schodach.
- Bo chciałam ci wcześniej o tym powiedzieć, byś mogła się przygotować!
- Ale do czego? - zmarszczyłam czoło.
- Spokojnie, po kolei - uśmiechnęła się. - Marc już jest na treningu i tam okazało się, że jego któryś kumpel robi domówkę pożegnalną, bo ma być na jakimś wypożyczeniu i zaprasza mnie bym mu towarzyszyła. Poprosił mnie też o twój numer.
- A na co Bartrze mój numer? - znów zrobiłam głupią minę i włożyłam klucz do drzwi, by otworzyć swoje mieszkanie.
- Nie Bartrze, a Rafinhi! Chce cię zaprosić, ale oczywiście nic o tym nie wiesz! - wycelowała we mnie palcem. - Więc spodziewaj się popołudniu telefonu od niego - uśmiechnęła się słodko. - Czyli dziś się bawimy!
Po czterdziestu minutach byłam już na plaży, gdzie przesiedziałam całkiem długo. Było już koło dziesiątej gdy pojawiłam się z powrotem pod domem, gdzie spotkałam Livię.
- Ja to mam wyczucie kiedy przyjść - wyszczerzyła się dziewczyna, a ja wstukałam kod by otworzyć drzwi.
- To zależy - popatrzyłam na nią. - Co tak wcześnie? - zapytałam, wchodząc po schodach.
- Bo chciałam ci wcześniej o tym powiedzieć, byś mogła się przygotować!
- Ale do czego? - zmarszczyłam czoło.
- Spokojnie, po kolei - uśmiechnęła się. - Marc już jest na treningu i tam okazało się, że jego któryś kumpel robi domówkę pożegnalną, bo ma być na jakimś wypożyczeniu i zaprasza mnie bym mu towarzyszyła. Poprosił mnie też o twój numer.
- A na co Bartrze mój numer? - znów zrobiłam głupią minę i włożyłam klucz do drzwi, by otworzyć swoje mieszkanie.
- Nie Bartrze, a Rafinhi! Chce cię zaprosić, ale oczywiście nic o tym nie wiesz! - wycelowała we mnie palcem. - Więc spodziewaj się popołudniu telefonu od niego - uśmiechnęła się słodko. - Czyli dziś się bawimy!
- Czyli Nacho jak się dowie, znów będzie mruczał...
- Nie będzie, bo to przecież prywatna zabawa w domu piłkarza. I pewnie będą tam sami piłkarze i ich laski, a nawet jeżeli coś by się podziało, to sami się nie wydadzą - Wywróciła oczami.
- No dobrze. Więc jeżeli zadzwoni to się zgodzę, okej? Zadowolona?
- Bardzo - powiedziała wyszczerzona Livia i zaczęła grzebać w mojej lodówce. Czasami jej zazdrościłam... Mogła jeść i jeść, a wcale nie tyła! Gdyby ktoś zobaczył ile ona w siebie ładuje, nigdy by nie powiedział, że jest modelką!
Odłożyłam na szafkę tusz do rzęs i jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam na sobie czarne rurki, biały, długi top i jasnoniebieską jeansową kurtkę. Poprawiłam jeszcze swoje rozpuszczone włosy i w tym momencie usłyszałam brzęk swojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam wiadomość od Rafy, że czeka już pod blokiem. Zabrałam więc małą, czarną torebkę na pasku i schowałam do niej telefon i portfel, a klucze wzięłam do ręki.
Faktycznie, Rafael zadzwonił do mnie zaraz po swoim treningu i na początku trochę czarował, flirtował i dopiero później zapytał czy wybiorę się z nim na imprezę do Tello, który wyjeżdża do Porto razem ze swoją dziewczyną i córeczką. Tak jak obiecałam przyjaciółce, zgodziłam się i umówiłam z Rafą, że po mnie przyjedzie.
Wyszłam z budynku i od razu zauważyłam piłkarza, opartego o maskę dużego i szarego audi. Miał na sobie jeansy i biały T-shirt, więc od razu w myślach stwierdziłam, że udało nam się dziś do siebie dopasować... Wizualnie!
Podeszłam do niego i przywitałam się, całując go w policzek. Pośpieszył się i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zaczekał chwilę aż wsiądę i zamknął je za mną, po czym dopiero wsiadł na miejsce kierowcy.
- Ślicznie wyglądasz, wiesz? - uśmiechnął się szeroko, patrząc na mnie.
- Dziękuję - spojrzałam na niego. - Muszę przyznać, że ty też niczego sobie - zaśmiałam się.
- Starałem się - Puścił do mnie oczko i wyjechał z miejsca parkingowego. - Nawet się ogoliłem! - dodał dumnie.
- Dla mnie? - zaśmiałam się. - Inaczej byś tego nie zrobił? - Nadal się śmiałam,
- No wiesz, ja i tak robię to częściej niż mój brat, bo nasza mama się śmieje, że czasem trzeba go ganiać z maszynką - odparł rozbawiony.
- Jeżeli o mnie chodzi, to wcale nie musisz tego tak często robić - powiedziałam tajemniczo.
- Czyżbym wyczuł aluzję? - zapytał niskim tonem, a ja się tylko uśmiechnęłam pod nosem i już się nie odzywając, wbiłam wzrok w szybę. Niewinny flirt? Gdy Rafa jest w pobliżu, to samo tak jakoś wychodzi!
Pojawiliśmy się razem w mieszkaniu napastnika i od razu zostałam wszystkim przedstawiona. Dostałam do ręki szklankę z drinkiem i nakazano mi się od progu dobrze bawić. Livia z Marciem byli już na miejscu, więc nie miałam problemu z wkręceniem się w towarzystwo.
Tańczyłam, rozmawiałam z innymi i faktycznie dobrze się bawiłam, ale w pewnym momencie poczułam, że muszę chwilę ochłonąć, a poza tym, poczułam swój nadgarstek... Wyszłam do kuchni, gdzie było pusto i było uchylone okno. Oparłam się o szafki i nalałam sobie czystej wody do szklanki i wbiłam wzrok w okno, patrząc na ulicę.
- Tutaj jesteś - Usłyszałam głos Rafaela, który wszedł do pomieszczenia.
- Chciałam chwilę odsapnąć - uśmiechnęłam się do niego. - Jak się bawisz?
- Dobrze, ale zazwyczaj tak jest na naszych imprezach - wyszczerzył się. - Mamy swoje towarzystwo, czasem pojawiają się nowe twarze. Tym razem to ty i Liv - dodał i oparł się obok mnie. - A ty, jak się bawisz?
- Jest fajnie, bo pomimo tego, że widzę większość po raz pierwszy, nie czuję się obco.
- Bardzo się cieszę. Na następną, u kogokolwiek będzie, też jesteś zaproszona.
- Trzymam za słowo - zaśmiałam się, wytykając mu palcem w klatkę piersiową, a ten przesunął się tak, że stanął dokładnie naprzeciw mnie i tak przeszywająco spojrzał.
- Możesz być pewna, że dotrzymam słowa - uśmiechnął się słodko i miarowo przybliżył. Byłam prawie pewna, że za chwilę mnie pocałuje. Lekko przygryzłam dolną wargę i czekałam aż to zrobi. Pewnie gdybym o tym wcześniej pomyślała, przerwałabym to, ale teraz czuję, że nie potrafiłabym zaprotestować.
- Ej, widzieliście może... - Usłyszeliśmy głośny głos Deulo, który wparował do kuchni i tak nagle od siebie odskoczyliśmy. - Perdon, chyba przeszkodziłem.. - dodał i wrócił z powrotem do reszty, a ja spojrzałam z lekkim uśmiechem na pomocnika, a on odpowiedział mi tym samym.
- Chodźmy zatańczyć - powiedziałam, złapałam go za rękę i pociągnęłam do dużego pokoju. No i nici były z romantycznego pocałunku!
Otworzyłam oczy, bo zdawało mi się, że ktoś puka do drzwi. Chwilę nasłuchiwałam, ale to się nie powtórzyło, więc z powrotem zamknęłam powieki, ale jednak usłyszałam to ponownie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Livia, która u mnie nocowała, właśnie się obudziła i cicho jęknęła. Wczoraj wróciłyśmy we dwie do mnie taksówką, bo ta posprzeczała się trochę z Marciem, bo ponoć za długo tańczyła z jego kolegami.. Szczerze? Wyśmiałam ich razem z Rafą, ale jednak zabrałam ją do siebie.
- Otwórz, bo mnie zaraz coś trafi - mruknęła.
- Sama sobie otwieraj - warknęłam i nakryłam głowę poduszką.
- To twoje mieszkanie - odparła i zabrała ze mnie całą kołdrę, owijając się nią w klasyczny kokon. Wypuściłam całe powietrze z płuc i zwlekłam się z łóżka, zeszłam na dół po schodach i już nawet nie zważając na to, że wyglądam pewnie jak upiór z opery, podeszłam do drzwi i otworzyłam. W progu zobaczyłam samego Marca Bartre.
- Serio? - jęknęłam. - Nawet już nie pytam skąd masz mój adres - zauważyłam. - I tak, jest u mnie - Wywróciłam oczami, wyprzedzając każde jego słowa, które pewnie chciał wypowiedzieć. Cofnęłam się i wpuściłam go do środka. Wszedł, pokierowałam go na antresolę i sama weszłam do swojej kuchni by napić się soku. Oparłam się łokciami na blacie wysepki, piłam sok pomarańczowy i słuchałam jak Livia wylewa do piłkarza swoje żale. Ten ją wysłuchał, przeprosił, powiedział, że nie miał racji, chyba był buziak na zgodę i po chwili zeszli na dół. Stwierdziłam, że jak już tutaj są, to zapraszam ich na śniadanie, więc Livia zamknęła się w łazience by się ogarnąć, a ja nagoniłam jej piłkarzyka do pomocy przy robieniu tostów.
Gdy już wyszli, ja postanowiłam iść pod prysznic, przebrać się i wyjść gdzieś na miasto. Najpierw odwiedziłam ludzi na salce, posiedziałam chwilę i udałam się w dalszą drogę. W galerii spotkałam Paulę, moją bratową, która wyciągnęła mnie na wspólne zakupy, później obiad i jeszcze do fryzjerki, którą miała umówioną już od dawna. Takim oto sposobem zleciała mi większa połowa dnia.
Zajechałyśmy jej samochodem pod ich dom, gdzie na podjeździe stało obce auto, które zapewne należało do któregoś z klientów mojego brata.
- Paula, nie przeszkadza ci to, że przez twój dom przewijają się obcy ludzie? - zapytałam. Ignacio miał gabinet w domu i tam przyjmował swoich klientów, przedstawicieli sponsorów i innych. Moim zdaniem, to jak jakby nie oddzielał pracy od domu, choć wiedziałam, że potrafił to robić.
- To zależy, ale przyjmuje ich wszystkich przeważnie wtedy gdy sama jestem w pracy. Tylko czasami zdarza się, że umawia się na popołudnia - Wzruszyła ramionami. - Ale wspominał ostatnio, że wynajmie coś małego na swoje biuro.
- Myślisz, że chce zrobić taką karierę jak twój ojciec? - zaśmiałam się.
- Oj, życzę mu tego! - odpowiedziała tym samym, po czym zabrałyśmy wszystkie siatki oraz paczki i ruszyłyśmy w stronę domu. Weszłyśmy do środka i zostawiłyśmy wszystko w przedpokoju. Paula zabrała jeden niewielki worek z kilkoma produktami do kuchni, a ja wyszłam na taras. Dzień był przepiękny, ale i bardzo upalny. Nawet nie chcę wiedzieć ile stopni jest w cieniu, ale miałam wrażenie, że zaraz zacznę się topić!
- Gorąco! - jęknęłam, gdy Paula również wyszła na zewnątrz. Zaśmiała się, a ja położyłam się na leżaku i zamknęłam oczy, wystawiając buzię do słońca. Zawsze byłam blada! Nawet gdybym spędziła na opalaniu cały dzień, nadal będę taka sama! Nie cierpiałam tego, bo w lecie odróżniałam się od innych, zawsze ładnie opalonych dziewczyn. Tak, odmieniec to ja!
- Thaisa, chyba możemy na to jakoś zaradzić - Usłyszałam śmiech Pauli i zanim się zorientowałam, poczułam na sobie strumień lodowatej wody. Zerwałam się na równe nogi i dopiero wtedy zauważyłam, że moja bratowa celuje we mnie pistoletem z węża ogrodowego. Zaczęłam uciekać, a ona mnie gonić. Później ja odebrałam jej wąż i stałam się katem.
Do domu weszłyśmy całe roześmiane i przemoczone do suchej nitki, ale przyznam, że bawiłyśmy się świetnie! Niczym wariatki. Przeszłyśmy przez cały salon, zostawiając mokre ślady i gdy weszłyśmy do przedpokoju, w tym samym momencie ktoś schodził po schodach z piętra, a my jak te dwie sieroty stałyśmy na środku, mając nadzieję, że staniemy się przeźroczyste i nikt nas nie zobaczy!
Pierwszy zszedł starszy ciemnoskóry mężczyzna, który nie krył zdziwienia, widząc nas. Jednak, przynajmniej ja, byłam w większym szoku, kiedy drugą osobą, która zeszła był Rafinha, który na mój widok zaczął się uśmiechać.
- Cześć - powiedział wyszczerzony do nas.
- Dziewczyny! - Trzecią osobą, która zeszła był mój brat, który na nasz widok o mało nie wybuchnął śmiechem. - Dlaczego jesteście całe mokre?
- Postanowiłyśmy się trochę.. schłodzić - odpowiedziała Paula, spoglądając na mnie.
- Tak czy siak - zaśmiał się Nacho. - To moja żona Paula i siostra Thaisa - zwrócił się do starszego, a ja spojrzałam na piłkarza. Nadal uśmiechał się pod nosem, ciągle mnie obserwując. Ja wiem, że obie byłyśmy mokre i to jest wprost wymarzony widok dla faceta, ale mógł sobie odpuścić przy Nacho! - To jest Mazinho, tato Rafy. Chcieliśmy jeszcze obgadać pewne szczegóły - dodał i wskazał na starszego faceta.
- Bardzo miło mi poznać - powiedział mężczyzna i najpierw uścisnął dłoń Pauli, a następnie moją. - Muszę się przyznać, że słyszałem już co nieco od syna o tobie - uśmiechnął się do mnie. I tu się zacięłam! Rafinha już zdążył mu cokolwiek powiedzieć i to on mnie?! Spojrzałam na chłopaka, który lekko spuścił głowę, ale nadal się uśmiechał. Za to mina mojego starszego braciszka była bezcenna! Dlaczego? Zapewne z samego faktu, że Alcantara z jakiegoś powodu w ogóle o mnie mówił i to swojemu ojcu!
- Mi również miło pana poznać - Prawie wydukałam.
- Wystarczy Mazinho lub Iomar - Machnął ręką, a ja skinęłam głową. Nacho później odprowadził ich do wyjścia, ale pomimo tego, wciąż czułam na sobie wzrok Rafaela.
- Mała! - krzyknął Herrera, kiedy tylko tamci wyszli.
- Co znów?! - jęknęłam. - Zawsze wszystko ja, a tym razem to twoja żona zaczęła!
- Ale ja nie o tym - zaśmiał się. - Czy ty i Rafinha coś...
- Nie! - odparłam automatycznie, otwierając szeroko oczy. - Ale jeżeli coś się zmieni, to obiecuję, że pierwszy się o tym dowiesz, okej? - Wywróciłam oczami, a on w tym momencie spojrzał na mnie pytająco. Na szczęście zanim cokolwiek zdążył dodać, Paula pociągnęła mnie za sobą na górę, twierdząc, że powinnyśmy się wysuszyć i założyć inne ubrania.
Odłożyłam na szafkę tusz do rzęs i jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam na sobie czarne rurki, biały, długi top i jasnoniebieską jeansową kurtkę. Poprawiłam jeszcze swoje rozpuszczone włosy i w tym momencie usłyszałam brzęk swojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam wiadomość od Rafy, że czeka już pod blokiem. Zabrałam więc małą, czarną torebkę na pasku i schowałam do niej telefon i portfel, a klucze wzięłam do ręki.
Faktycznie, Rafael zadzwonił do mnie zaraz po swoim treningu i na początku trochę czarował, flirtował i dopiero później zapytał czy wybiorę się z nim na imprezę do Tello, który wyjeżdża do Porto razem ze swoją dziewczyną i córeczką. Tak jak obiecałam przyjaciółce, zgodziłam się i umówiłam z Rafą, że po mnie przyjedzie.
Wyszłam z budynku i od razu zauważyłam piłkarza, opartego o maskę dużego i szarego audi. Miał na sobie jeansy i biały T-shirt, więc od razu w myślach stwierdziłam, że udało nam się dziś do siebie dopasować... Wizualnie!
Podeszłam do niego i przywitałam się, całując go w policzek. Pośpieszył się i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zaczekał chwilę aż wsiądę i zamknął je za mną, po czym dopiero wsiadł na miejsce kierowcy.
- Ślicznie wyglądasz, wiesz? - uśmiechnął się szeroko, patrząc na mnie.
- Dziękuję - spojrzałam na niego. - Muszę przyznać, że ty też niczego sobie - zaśmiałam się.
- Starałem się - Puścił do mnie oczko i wyjechał z miejsca parkingowego. - Nawet się ogoliłem! - dodał dumnie.
- Dla mnie? - zaśmiałam się. - Inaczej byś tego nie zrobił? - Nadal się śmiałam,
- No wiesz, ja i tak robię to częściej niż mój brat, bo nasza mama się śmieje, że czasem trzeba go ganiać z maszynką - odparł rozbawiony.
- Jeżeli o mnie chodzi, to wcale nie musisz tego tak często robić - powiedziałam tajemniczo.
- Czyżbym wyczuł aluzję? - zapytał niskim tonem, a ja się tylko uśmiechnęłam pod nosem i już się nie odzywając, wbiłam wzrok w szybę. Niewinny flirt? Gdy Rafa jest w pobliżu, to samo tak jakoś wychodzi!
Pojawiliśmy się razem w mieszkaniu napastnika i od razu zostałam wszystkim przedstawiona. Dostałam do ręki szklankę z drinkiem i nakazano mi się od progu dobrze bawić. Livia z Marciem byli już na miejscu, więc nie miałam problemu z wkręceniem się w towarzystwo.
Tańczyłam, rozmawiałam z innymi i faktycznie dobrze się bawiłam, ale w pewnym momencie poczułam, że muszę chwilę ochłonąć, a poza tym, poczułam swój nadgarstek... Wyszłam do kuchni, gdzie było pusto i było uchylone okno. Oparłam się o szafki i nalałam sobie czystej wody do szklanki i wbiłam wzrok w okno, patrząc na ulicę.
- Tutaj jesteś - Usłyszałam głos Rafaela, który wszedł do pomieszczenia.
- Chciałam chwilę odsapnąć - uśmiechnęłam się do niego. - Jak się bawisz?
- Dobrze, ale zazwyczaj tak jest na naszych imprezach - wyszczerzył się. - Mamy swoje towarzystwo, czasem pojawiają się nowe twarze. Tym razem to ty i Liv - dodał i oparł się obok mnie. - A ty, jak się bawisz?
- Jest fajnie, bo pomimo tego, że widzę większość po raz pierwszy, nie czuję się obco.
- Bardzo się cieszę. Na następną, u kogokolwiek będzie, też jesteś zaproszona.
- Trzymam za słowo - zaśmiałam się, wytykając mu palcem w klatkę piersiową, a ten przesunął się tak, że stanął dokładnie naprzeciw mnie i tak przeszywająco spojrzał.
- Możesz być pewna, że dotrzymam słowa - uśmiechnął się słodko i miarowo przybliżył. Byłam prawie pewna, że za chwilę mnie pocałuje. Lekko przygryzłam dolną wargę i czekałam aż to zrobi. Pewnie gdybym o tym wcześniej pomyślała, przerwałabym to, ale teraz czuję, że nie potrafiłabym zaprotestować.
- Ej, widzieliście może... - Usłyszeliśmy głośny głos Deulo, który wparował do kuchni i tak nagle od siebie odskoczyliśmy. - Perdon, chyba przeszkodziłem.. - dodał i wrócił z powrotem do reszty, a ja spojrzałam z lekkim uśmiechem na pomocnika, a on odpowiedział mi tym samym.
- Chodźmy zatańczyć - powiedziałam, złapałam go za rękę i pociągnęłam do dużego pokoju. No i nici były z romantycznego pocałunku!
Otworzyłam oczy, bo zdawało mi się, że ktoś puka do drzwi. Chwilę nasłuchiwałam, ale to się nie powtórzyło, więc z powrotem zamknęłam powieki, ale jednak usłyszałam to ponownie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Livia, która u mnie nocowała, właśnie się obudziła i cicho jęknęła. Wczoraj wróciłyśmy we dwie do mnie taksówką, bo ta posprzeczała się trochę z Marciem, bo ponoć za długo tańczyła z jego kolegami.. Szczerze? Wyśmiałam ich razem z Rafą, ale jednak zabrałam ją do siebie.
- Otwórz, bo mnie zaraz coś trafi - mruknęła.
- Sama sobie otwieraj - warknęłam i nakryłam głowę poduszką.
- To twoje mieszkanie - odparła i zabrała ze mnie całą kołdrę, owijając się nią w klasyczny kokon. Wypuściłam całe powietrze z płuc i zwlekłam się z łóżka, zeszłam na dół po schodach i już nawet nie zważając na to, że wyglądam pewnie jak upiór z opery, podeszłam do drzwi i otworzyłam. W progu zobaczyłam samego Marca Bartre.
- Serio? - jęknęłam. - Nawet już nie pytam skąd masz mój adres - zauważyłam. - I tak, jest u mnie - Wywróciłam oczami, wyprzedzając każde jego słowa, które pewnie chciał wypowiedzieć. Cofnęłam się i wpuściłam go do środka. Wszedł, pokierowałam go na antresolę i sama weszłam do swojej kuchni by napić się soku. Oparłam się łokciami na blacie wysepki, piłam sok pomarańczowy i słuchałam jak Livia wylewa do piłkarza swoje żale. Ten ją wysłuchał, przeprosił, powiedział, że nie miał racji, chyba był buziak na zgodę i po chwili zeszli na dół. Stwierdziłam, że jak już tutaj są, to zapraszam ich na śniadanie, więc Livia zamknęła się w łazience by się ogarnąć, a ja nagoniłam jej piłkarzyka do pomocy przy robieniu tostów.
Gdy już wyszli, ja postanowiłam iść pod prysznic, przebrać się i wyjść gdzieś na miasto. Najpierw odwiedziłam ludzi na salce, posiedziałam chwilę i udałam się w dalszą drogę. W galerii spotkałam Paulę, moją bratową, która wyciągnęła mnie na wspólne zakupy, później obiad i jeszcze do fryzjerki, którą miała umówioną już od dawna. Takim oto sposobem zleciała mi większa połowa dnia.
Zajechałyśmy jej samochodem pod ich dom, gdzie na podjeździe stało obce auto, które zapewne należało do któregoś z klientów mojego brata.
- Paula, nie przeszkadza ci to, że przez twój dom przewijają się obcy ludzie? - zapytałam. Ignacio miał gabinet w domu i tam przyjmował swoich klientów, przedstawicieli sponsorów i innych. Moim zdaniem, to jak jakby nie oddzielał pracy od domu, choć wiedziałam, że potrafił to robić.
- To zależy, ale przyjmuje ich wszystkich przeważnie wtedy gdy sama jestem w pracy. Tylko czasami zdarza się, że umawia się na popołudnia - Wzruszyła ramionami. - Ale wspominał ostatnio, że wynajmie coś małego na swoje biuro.
- Myślisz, że chce zrobić taką karierę jak twój ojciec? - zaśmiałam się.
- Oj, życzę mu tego! - odpowiedziała tym samym, po czym zabrałyśmy wszystkie siatki oraz paczki i ruszyłyśmy w stronę domu. Weszłyśmy do środka i zostawiłyśmy wszystko w przedpokoju. Paula zabrała jeden niewielki worek z kilkoma produktami do kuchni, a ja wyszłam na taras. Dzień był przepiękny, ale i bardzo upalny. Nawet nie chcę wiedzieć ile stopni jest w cieniu, ale miałam wrażenie, że zaraz zacznę się topić!
- Gorąco! - jęknęłam, gdy Paula również wyszła na zewnątrz. Zaśmiała się, a ja położyłam się na leżaku i zamknęłam oczy, wystawiając buzię do słońca. Zawsze byłam blada! Nawet gdybym spędziła na opalaniu cały dzień, nadal będę taka sama! Nie cierpiałam tego, bo w lecie odróżniałam się od innych, zawsze ładnie opalonych dziewczyn. Tak, odmieniec to ja!
- Thaisa, chyba możemy na to jakoś zaradzić - Usłyszałam śmiech Pauli i zanim się zorientowałam, poczułam na sobie strumień lodowatej wody. Zerwałam się na równe nogi i dopiero wtedy zauważyłam, że moja bratowa celuje we mnie pistoletem z węża ogrodowego. Zaczęłam uciekać, a ona mnie gonić. Później ja odebrałam jej wąż i stałam się katem.
Do domu weszłyśmy całe roześmiane i przemoczone do suchej nitki, ale przyznam, że bawiłyśmy się świetnie! Niczym wariatki. Przeszłyśmy przez cały salon, zostawiając mokre ślady i gdy weszłyśmy do przedpokoju, w tym samym momencie ktoś schodził po schodach z piętra, a my jak te dwie sieroty stałyśmy na środku, mając nadzieję, że staniemy się przeźroczyste i nikt nas nie zobaczy!
Pierwszy zszedł starszy ciemnoskóry mężczyzna, który nie krył zdziwienia, widząc nas. Jednak, przynajmniej ja, byłam w większym szoku, kiedy drugą osobą, która zeszła był Rafinha, który na mój widok zaczął się uśmiechać.
- Cześć - powiedział wyszczerzony do nas.
- Dziewczyny! - Trzecią osobą, która zeszła był mój brat, który na nasz widok o mało nie wybuchnął śmiechem. - Dlaczego jesteście całe mokre?
- Postanowiłyśmy się trochę.. schłodzić - odpowiedziała Paula, spoglądając na mnie.
- Tak czy siak - zaśmiał się Nacho. - To moja żona Paula i siostra Thaisa - zwrócił się do starszego, a ja spojrzałam na piłkarza. Nadal uśmiechał się pod nosem, ciągle mnie obserwując. Ja wiem, że obie byłyśmy mokre i to jest wprost wymarzony widok dla faceta, ale mógł sobie odpuścić przy Nacho! - To jest Mazinho, tato Rafy. Chcieliśmy jeszcze obgadać pewne szczegóły - dodał i wskazał na starszego faceta.
- Bardzo miło mi poznać - powiedział mężczyzna i najpierw uścisnął dłoń Pauli, a następnie moją. - Muszę się przyznać, że słyszałem już co nieco od syna o tobie - uśmiechnął się do mnie. I tu się zacięłam! Rafinha już zdążył mu cokolwiek powiedzieć i to on mnie?! Spojrzałam na chłopaka, który lekko spuścił głowę, ale nadal się uśmiechał. Za to mina mojego starszego braciszka była bezcenna! Dlaczego? Zapewne z samego faktu, że Alcantara z jakiegoś powodu w ogóle o mnie mówił i to swojemu ojcu!
- Mi również miło pana poznać - Prawie wydukałam.
- Wystarczy Mazinho lub Iomar - Machnął ręką, a ja skinęłam głową. Nacho później odprowadził ich do wyjścia, ale pomimo tego, wciąż czułam na sobie wzrok Rafaela.
- Mała! - krzyknął Herrera, kiedy tylko tamci wyszli.
- Co znów?! - jęknęłam. - Zawsze wszystko ja, a tym razem to twoja żona zaczęła!
- Ale ja nie o tym - zaśmiał się. - Czy ty i Rafinha coś...
- Nie! - odparłam automatycznie, otwierając szeroko oczy. - Ale jeżeli coś się zmieni, to obiecuję, że pierwszy się o tym dowiesz, okej? - Wywróciłam oczami, a on w tym momencie spojrzał na mnie pytająco. Na szczęście zanim cokolwiek zdążył dodać, Paula pociągnęła mnie za sobą na górę, twierdząc, że powinnyśmy się wysuszyć i założyć inne ubrania.