sobota, 25 lipca 2015

epílogo: cuando me enamoro

dwa miesiące później, 27 październik 2014 r. 
Blask reflektorów i krzyczący tłum, a w nim ludzie, którzy byli tu specjalnie dla niej. Miała wsparcie, ale na miejscu brakowało dwóch najważniejszych dla niej osób, jednakże byli ciągle w jej głowie. To były tylko kilometry, które ich dzieliły.
Podniosła się z krzesełka, słuchając ostatnich rad trenera. Spojrzała poza ring na trybunę i posłała lekki uśmiech tym, którzy trzymali za nią kciuki. Występowała przed swoją bratową, jej rodzicami, przyjaciółmi i całą rodziną swojego chłopaka, która specjalnie przyjechała do Barcelony.
Upiła jeszcze kilka łyków energetyka i włożono jej do buzi ochraniacze na zęby. Była gotowa. Kolejna runda mogła się już zacząć.
Cios pierwszy, drugi, trzeci. Było ostro, ale nie miała wcale zamiaru dawać swojej przeciwniczce forów. Wymierzała uderzenia tak dokładnie, jakby pojawiały się przed nią niewidoczne cele do zdobycia. Była już tym znudzona. Musiała coś zrobić. Czuła swoją przewagę nad tamtą dziewczyną. Wykonała unik, po czym zamachnęła się tak mocno i z taką wściekłością, wiedząc, że Kobra zapamięta to jeszcze przez bardzo długo.

Zajął wyznaczone mu miejsce na widowni i rozpiął swoją czarną marynarkę. Denerwował się za dwoje. Został nominowany do nagrody i już wcześniej potwierdził swoją obecność na gali, ale jeszcze wtedy nie znał dokładniej daty walki Thaisy. Przyjechał do Madrytu razem z Ignacio, który również po raz pierwszy miał gościć na takim wydarzeniu jako agent. Gdyby nie upór jego siostry, pewnie by nie pojechał. To ona wciskała mu do głowy to, że tu zdobędzie nowe kontakty, a ona da sobie tam radę.
Piłkarz zorganizował dla niej grupę wsparcia, w postaci swoich najbliższych. Ściągnął z Vigo matkę i rodzeństwo, a Thiago z Julią i tak mieli być w mieście z powodu kolejnej operacji zawodnika Bayernu. Wiedział, że zostawia ją w dobrych rękach.
Pierwsza, druga, trzecia nagroda... A on myślami był w Barcelonie pod ringiem, na którym walczyła jego dziewczyna. On tutaj po prostu siedzi i czeka, a ona wyciska z siebie wszystkie poty, walcząc o to co się jej należy.
Usłyszał swoje nazwisko. Poczuł dłoń Nacho na swoim ramieniu, słysząc gratulacje. Za nim bito brawa i oczekiwano na jego wystąpienie. Uśmiechnął się szeroko i skierował się schodami w stronę sceny. Odebrał nagrodę dla "Odkrycia Sezonu" i stanął przed mikrofonami, ciągle się uśmiechając.
   - Dziękuję Celcie Vigo oraz moim kolegom za wydatną pomoc w osiągnięciu tego sukcesu. Chciałbym także podziękować swojej rodzinie i bratu, Thiago Alcantarze, który z całą pewnością będzie wzmocniony z powodu tej nagrody. To zaszczyt, aby móc odebrać ją za pracę, którą wykonałem. Każdego dnia pracuję bardzo ciężko, a moi koledzy z Barcy przyjęli mnie bardzo ciepło.
Spojrzał w stronę Nacho, który chował w rękawie telefon, przysunięty do ucha. Rozmawiał z kimś. Po chwili na jego twarzy pojawił się olbrzymi uśmiech, który Rafinha odebrał jako najwspanialszą wiadomość.
   - Jeszcze jedno. - Uśmiechnął się. - Mała, jesteś wielka. - Skinął głową i zadowolony wrócił na swoje miejsce.
To dziwne, jeżeli od początku opowiadania ma się wizję na epilog? Nieważne, ale właśnie taki miał być :) 
Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa. Na koniec tego opowiadania chciałabym was jeszcze poprosić o komentarze pod tym postem. Chciałabym zobaczyć ile Was tu było :) 
Jeszcze raz dziękuję, że byłyście tutaj ze mną i już zapraszam na swoje kolejne opowiadanie oraz notkę na swoje podstronie! 


Całuję i ściskam, Coppernicana ;*

Obserwatorzy